zo, stań, nię, cię. duuuu ruuuummm
poniedziałek o smaku mąki pięćsetki, mięciutkiej mąki, palec zanurzony, mięciutko jest — taka tylko do naleśników. baza i zmączenie bazy tygodniowej (nie mylić ze zmęczeniem — na to przyjdzie czas piątkowo)
kop, nij, mnie. wy, kop, ki. ko-pyt-ka.
we wtorek wchodzimy międzynarodowo, dlatego wtorek jest kuskusem, jaśminowym izraelskim, perłowym, lato 2012, kapelusz słomkowy, słoma z butów i wystaje – m – i. bilety w obie strony 170 złotych, handel wymienny, kilogram mąki z poniedziałku za tydzień spokoju.
napiszmy słowo pszenica z błędem ortograficznym, przenica, bo po p jest zawsze erzet, pószczyk w pószczy w pószce.
oczy mnie bolą od tego, nie rób mi tego, nie pisz mi tak — nastaw lepiej ziemniaki na wodę, bo
bo obiad będzie gotowy, kiedy ugotują się ziemniaki. w środę zjemy kotlecik – a – ziemniaki zostaw,
bo
bo w czwartek nie będzie już tak dobrego obiadu, resztki z wczoraj! wykwintnie poszarpana sałatka, gustownie rzucona mozarellka, chaos kontrolowany. dziś bez węglowodanów. psychosomatyczne resztki z obiadu z wczoraj, czyli zostawiłeś przecież sałatkę (smutny uśmiech)
rozwijamy się na dwa – trzy, piątek ma na imię on,
ryż brą-zo-wy, raz dwa, brą-zo-wy. kupiłam Ci bardzo ostry sos, habanero, piliśmy wino z filiżanek, a nad nami była zorza polarna.
pięć kropeczek na dziesięć w skali ostrości.
aleksandra — bałam się spróbować.