Też mam swój ekran. Wtulony w obraz uciekających krów siedzę nogami na butach. Te krowy i cisza, jaka czasami wpada zapachem do środka, mieszają się z ciepłem ludzi, których czuć.
Bardzo szybkie stanie tu się odbywa i szybkie nudzenie. Jeden nudzi drugiego, żeby trzeciemu nie było za dobrze. Ale i tak jest nie-źle, jest inaczej. Za setki kadrów, dziesiątki krów, tysiące cuchów cisz zapłacono kilkoma brzękliwymi okrąglasami. Czy oni wiedzą, że ja już leżę? Jeszcze kilka zakrętów życiowych i będzie rodzenie. Pójdziemy w te krowy.
Na razie mkniemy osadzeni w pędzie, powczepywani oczami w dale, bliże, nice.
Poprzeczny pan łamie układ nadchodzeniem i wymaganiem. Jednym zamachem nogi płoszy harmonię widoków i zapachów. Każe wydobywać siebie z dna, zatrzymywać bieg wrażeń. Czego chce? Metki ciucha, w którą nas ubrał. Pociągnął — Pociąg no! — Pociągnął nas do odpo-widzialności. Sprawdził istnienie, zakorzenienie w byciu tu, byciu tu, byciu tu… Tunel zwalnia — by-ciu-tu, by-ciuu-tuuu, byy-ciuuu-tuuuu, byyy-ciuuuu-tuuuuu.