Skip to content
Menu
Gazeta musi się ukazać logo
  • Pamiątken
  • Idea
  • Redakcja
  • Kontakt
  • Zdrapka
Gazeta musi się ukazać logo

Archiwa

Kategorie

Grafika wampiros

Instrumentarium, czyli groza sprzętu muzycznego

Opublikowano 10 września 20192 grudnia 2019

(Wszystko brzmi mroczniej, gdy nada się temu „łacińskie” brzmienie, nieprawdaż?)

Mój kolega szczęśliwie przeżywał okres fascynacji fin de sièclem, Młodą Polską i modernizmem mniej więcej wtedy, kiedy strukturalistyczny system studiowania umożliwił i mnie zanurzenie się w tym odmęcie. (Dzięki temu mogłam rozleglej się przed nim popisywać.) Chyba jednak z własnej inicjatywy przeczytał Wampira Reymonta, nikomu nieznaną powieść o seansach spirytystycznych i fatalnej kobiecie.

Poza tym gra na fisharmonii i daje wiele koncertów. (Jest prawdopodobne, że nigdy nie spotkaliście się z tą nazwą i widząc ją jedynie w druku, można pomyśleć, że sobie żartuję. Otóż wymawia się to fis-harmonia.)

Te dwa fakty splotły się w jeden, gdy erudycyjnie chcąc uzasadnić ontologiczny sens swojego instrumentu, muzykalny ów chłopiec postanowił powołać się (między innymi) na Wampira, gdyż epizodycznie występuje tam fisharmonia. Epizodycznie oznacza w tym przypadku zapewne jednokrotne pojawienie się w zupełnie nieznaczącym, scenograficznym zdaniu, którego zupełnie nie zauważyłam, ale z oczywistych powodów przykuło i podekscytowało go podczas lektury. Jednakże tak bardzo wstydził się wypowiedzieć na głos ten tytuł (przed kilkunastoosobową audiencją zgromadzoną w kościele ewangelickim), że zdecydował się zachować godność — znalazł i podał roboczą, nigdy nie użytą w publikacji i kompletnie abstrakcyjną (jakieś słowa po łacinie) nazwę. Do tej pory mnie to bawi.

Przez ten cudowny epizod, śliczną epifanię absurdu, fisharmonia skojarzyła się w głębinach mojego umysłu z wampiryzmem i zastanawiam się teraz: czy fisharmonia jest wampiryczna? Wygląda jak małe, staroświeckie pianinko, a w pomieszczeniach o nieadekwatnej akustyce (np. w zagraconym pokoju) brzmi jak komputerowe sample z lat 80., co wprawia w autentyczne osłupienie i wielką dziwność istnienia. Okazuje się, że nie tak trudno odnaleźć dziwność istnienia lub iluminować się absurdem! Wystarczy posłuchać utworu Bacha granego na historycznym instrumencie. Co więcej, skomponowanego właśnie na ten instrument, który okazuje się bezlitosną dla pracy nad uwznioślaniem się wersją midi.

Niezupełnie o to mi chodziło, gdy zaczynałam pisać, ale tak wyszło. Są jeszcze inne groźne instrumenty.

Na przykład kręgosłupofon (do nabycia w steampunkowej baśni dla dorosłych Mechanizm serca).

Albo wiertarkomłot pneumatyczny mojego sąsiada, od kilku tygodni ambiwalentnie wytrwałego muzyka.

Albo, hm, hm, no, dużo tego.

Głos Dupka z IT.

Moja przepona.

Pralka zabezpieczona z tyłu grubym styropianem, żeby nie potłukła kafelków podczas wirowania.

Taka bambusowa tuba, którą się przekręca w jedną i drugą stronę i lecą przez nią jakieś elementy, wydające plumkający dźwięk magicznych diamentów.

Jest jeszcze jeden, bardzo trudny do nazwania instrument. Zarówno groźny, jak i wampiryczny. Klawiszowy. Niby z plastiku, ale tak naprawdę prawdopodobnie z antymaterii. Wydaje ciche, kojące dźwięki; gdy trwają dłuższy czas nieprzerwanie, wywołują jednocześnie ekscytację, wstyd, duchowy płacz i upadek. Niestety, działa też, kiedy odgłosy milkną – wówczas następuje poczucie winy, frustracja i przerażenie.

Zawsze chciałam grać na instrumencie, ale teraz, kiedy przywołuję swoje wyobrażenia pianinowe, gitarowe, harfiane, harmonijkowe, etcetera, etcetera, to wydają mi się prawdziwym odpoczynkiem w obliczu tego Jumanji instrumentarium grozy, które JEST WSZĘDZIE.

Rozejrzyj się paranoidalnie.

Dominika Pasikonik zdjęcie

Dominika „Kobieta-Pasikonik” Polok — urodzona; w Puławach pociągnęła za klamkę nieczynnego Domku Aleksandryjskiego i wpuścił ją pracujący tam poza godzinami otwarcia historyk; spędziła około godziny na słuchaniu jego entuzjastycznych wywodów na temat nieautentyczności sztandaru Piątego Pułku Piechoty Chodzieżewskiej w Muzeum Wojska Polskiego, demaskatorskiej nienawiści wobec J. Piłsudskiego i innych przełomowych prac; wymieniła z nim adresy mailowe, dostała kilka darmowych broszur i przez nieuwagę zostawiła plastikową butelkę po lemoniadzie użytą przed wizytą jako przenośny kosz na niedopałki papierosów; obecnie nadal jej wstyd.

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Warte uwagi

  • Facebook
  • Instagram
  • Grupa Brzuch
  • Główna
  • Instagram
  • Facebook
  • Polityka prywatności
©2025 Gazeta Musi Się Ukazać – Cyfrowy art-zin | Powered by SuperbThemes
Ta strona używa cookies. Czytaj więcejUstawienia cookiesZgadzam się
Polityka prywatności

Privacy Overview

This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are as essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary
Always Enabled
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
SAVE & ACCEPT