Jak bardzo noce, chociaż tak piękne same w sobie, mogą stać się tak znienawidzone? Czy kiedykolwiek próbowałeś jechać na jednej nodze z punktu a do punktu b, zaciskając z całej siły mięśnie brzucha (tak kazali w telewizji), po omacku machając rękoma na prawo i lewo (jednak trochę bardziej na lewo, bo na prawo się nie da), a resztkami dobrej woli i sił zaczerpywać powietrza znikąd?
Historia rozpoczyna się już na miejscu kierowcy, który naprawdę ma serdecznie dosyć całej hołoty; w końcu tak bardzo nie chciał zmian nocnych, a dostał ich w miesiącu o wiele za dużo — za jego czasów nie było komunikacji miejskiej, a podróże odbywały się na piechotę. Kierowca jest z gatunku tych, którzy nie do końca otworzą tylne drzwi, nie wydadzą reszty z biletu, a na pewno nie potwierdzą, że rzeczony autobus zatrzymuje się na przystanku Wieś Wielka, chociaż kosztowałoby to ich tylko minimum energii.
Za kierowcą — miejsce strategiczne. Zajęte przez smutną staruszkę, przestraszonego staruszka bądź wnuczka. Wszyscy oni nie chcą być zauważeni. Nie dziś i nie o 23:47. I nie w piątek. I nie w tym autobusie. Na dobrą sprawę nie chcą być zauważeni już nigdy — czasy zwracania uwagi na siebie minęły, liczy się tylko bilet zgnieciony w dłoni i miejsce tuż za kierowcą. Dalej, do tyłu znaczy, nie ma świata. Tył jest niczym koniec samolotu, który podczas katastrofy samolotowej odpada od przodu samolotu.
A dalej, owszem, świat. Mamy kolejno: dramaty rodzinne (dlaczego na nią spojrzałeś, przecież przyszliśmy tam razem, to miał być nasz wieczór, przecież zależy ci na mnie, czy mógłbyś chociaż raz zachować się poważnie, nienawidzę ciebie chyba, dlaczego chyba? zdecyduję potem); obietnice pięknej przyszłości (zobaczysz stary, taki biznes, nie, nie jestem jeszcze tak pijany, mówię ci, tamtemu się udało, to dlaczego nam miałoby się nie udać? za rok Teneryfa, stary); szkółki lingwistyczne (hi, you speak english? nein). Mamy dodatkowo dwa psy — niegryzące, mało miejsca zajmujące, rower typu górskiego oraz starą szafę (rozkręconą), kupioną okazyjnie na aukcji. Na przegubie autobusu mamy wzrok w górę i spojrzenie w dół przy zarumienionych policzkach.
W końcu sekcja gimnastyczna — stanie na jednej nodze i utrzymywanie równowagi na zakrętach. Zajęcie niebezpieczne, wymagające i wcale niebłahe. Podciąganie się na rurkach (koniecznie pół metra w górę). Mamy również zapasy o charakterze wyścigów, czyli kto pierwszy na miejsce i kto dłużej wytrzyma nie zrzucony.
Tył autobusu ma z reguły charakter noclegowy — pięć siedzeń ułożonych w jednym rzędzie idealnie sprawdza się w przypadku bohaterów nocnych wojaży, którzy w blasku chwały oddali się wypoczynkowi i rekreacji. Zaleca się spanie piętrowe bądź w pozycji płodowej, z głową uroczo opartą na współtowarzyszu podróży.
Wydawać by się mogło, że lampka z napisem STOP rządzi życiem wszystkich onych. Jak słońce, które wyznacza cykl życia, tak ona — zapalona bądź nie — determinuje głęboki łyk powietrza, odpoczynek dla naciągniętych mięśni czy tęskne spojrzenie na zegarek, oznaczające koniec nocnej zmiany.
Ostatnia stacja, proszę zabrać własności. Za rzeczy pozostawione kierowca autobusu nie odpowiada.
Proszę pana, koniec trasy, proszę pana.