Mili Państwo, mamy do przekazania informację na temat krokodyla wiślańsko-perukowego. Na głowie nosi część Wisły, która spływa po jego paszczy jak peruka. Jest to gatunek wymarły, ale obecny w okolicach Wadowic.
W 2018 roku odnotowano nielegalną hodowlę krokodyli wiślańsko-perukowych w rodzinie Kowalsko-Nowackich. Jest to typowa rodzina, która została nakryta na wyprowadzaniu krokodyli na spacer, a potem wyprowadzaniu ich z Polski na zachodnią stronę Europy. Karmili je łuskami ryb i napojem fanta. Rodzinę złapano na granicy niemieckiej i zamknięto ich hodowlę krokodyli, przez co matka, ojciec i syn rozpłakali się. Za to widoczne było, że dziadek Kowalsko-Nowacki, obecny podczas aresztowania, śmiał się z ich głupoty. Obecnie rodzina prosi o zwrot napoju fanta, który wyrwano im z rąk. Tłumaczą, że według nich funkcjonariuszowi chciało się pić i zażądał od nich butelki napoju, którą mieli zachowaną dla krokodyli.
Kolejną odmianą krokodyla, którą chcemy zaprezentować, jest krokodyl podwiślańsko-azjatycki. Jest to jeden z najbardziej zagrożonych gatunków, pływa pod Wisłą, a we wnętrzu siebie przechowuje wodę z Azji, której nałykał się podczas przekopywania się pod Wisłą i innymi rzekami świata. Jego szczególną cechą jest długi ogon o konsystencji makaronu, który paruje, gdy pływa w ciepłej wodzie. Jego zęby to małe i długie bolce, szczypce, kormaki, młoty i puddingi. Towarzyszem krokodyla podwiślańsko-azjatyckiego jest pies chiński, który ostrzega go przed zimną wodą i wyszczekuje głośną pieśń. Chodzi o to, żeby krokodyl nie zasnął i aby jego ogon nie zesztywniał.
Krokodyl nadwiślańsko-arktyczny! To wspaniała gadzina! Bardzo łatwa w hodowli. Ponad pięćdziesiąt procent społeczeństwa polskiego potrafiłoby utrzymać finansowo takiego zwierza, ponieważ koszty związane z nim to dwa złote miesięcznie. Krokodyl żywi się monetami, które pod wpływem zimna w jego paszczy zamarzają, a on z uwielbieniem je gryzie. Jego zęby to mocne siekacze paleolityczne z okresu epoki lodowcowej. Jedyny mankament krokodyla to jego zapach podobny do woni zepsutego łososia wyłowionego z oczyszczalni ścieków.
Niezwykle rzadkim okazem jest krokodyl liściasto-afrykański. Jego oczy należą do grupy zimnokrwistych, choć całe cielsko wygrzewa na drzewach. Posiada umiejętność zdjęcia skóry i powieszenia jej na gałęzi, w ten sposób zaznaczając swoje terytorium. W tym momencie zostają na nim tylko ścięgna, mięśnie i kości. Jego ślina to wysokiej jakości klej, którym krokodyl łączy ze sobą liście i przyobleka nimi swoje ciało. To doskonały kamuflaż, chociaż w 2019 roku odkryto, że małpy kapucynki z sierścią gronostajową zjadły go żywcem, myśląc, że to krzaczek. Krokodyl nie miał szans się obronić przed napastnikami, ponieważ zasnął i stał się elementem zastanego krajobrazu afrykańskiego.
Ostatnim gatunkiem krokodyla, o którym warto wspomnieć, jest krokodyl amazońsko-parówkowy. Przybył do Polski samolotami, gdzie ukrywano go w torbach pasażerskich. Nie potrzebuje on wody ani pożywienia, ponieważ pobiera składniki odżywcze z powietrza, żywi się dwutlenkiem węgla. Jest to bardzo mały krokodyl, podobny do parówki, dzięki czemu zmieści się nawet w ustach człowieka. Mimo to jest jednym z najgroźniejszych gadów świata. Kiedy się zdenerwuje, na przykład gdy próbujemy go polać ketchupem, wysyła on ze swojej minipaszczy truciznę, a właściwie woń, rozpylaną nawet na pięć kilometrów. Powoduje ona sen przez pięć godzin, a w tym czasie krokodyl próbuje wejść do ust wroga i tatuuje dziąsła. Najpopularniejszym napisem wewnątrz jamy ustnej jest zdanie: „NIKCZEMNIK MUSI ODEJŚĆ”. Najgorsze jednak jest to, że współpracuje on z pytonem warszawskim, który połyka go, by szybko i niezauważalnie przemieszczać się po terytorium Polski. Gady te często są obecne na katowickich konwentach tatuaży i szukają zaczepki, aby potem pyton mógł wypluć krokodyla amazońsko-parówkowego. Człowiek pomyśli, że to parówka i będzie chciał polać go ketchupem, a wtedy dokonuje się zamach wspomniany powyżej. Dlaczego to robią? Są to drapieżniki, potrzebujące agresji bez krwi, ale z bólem.