Głowa marzenia miała,
ścięte z pobliskiej jabłoni.
Ścięte obrazy, pełne odrazy.
Pfu!
Oto robaczywe kluski, poobiednie gruszki,
wuja końtoroszyt,
masa tanich kruszyn!
Marzeniem było zbieractwo, wszelakich wrażeń łajdactwo,
wertowane wrony, wuja niskie tony.
Głowa marzenia siekała,
do misy obierała.
Marzenio-wiry
wielce otumaniły
zapchane jabłkiem maszyny siekące,
wuja wąsy po przycięciu schnące.
I z czego tutaj wybierać,
skoro wszystko już po trochu jednym
wyschniętym, dziabniętym, pisklętym.
I nagle rodzi się na nowo
marzeń dzikich słowo:
Sieknięte i jedzone marzenia utrapione
to sobie pragną odetchnąć
(proszę ich nie nadepnąć).