Skip to content
Menu
Gazeta musi się ukazać logo
  • Pamiątken
  • Idea
  • Redakcja
  • Kontakt
  • Zdrapka
Gazeta musi się ukazać logo

Archiwa

Kategorie

stopery

Stopery ułaskawiające w mieście gardłowym

Opublikowano 15 stycznia 202014 stycznia 2020

Wszystkim dobrym ludziom napotkanym w (nie)odbytych podróżach — tych ponad- i poddźwiękowych.

A więc zamknąłem oczy, by zaraz je potem otworzyć. Tak, z całą pewnością znajdowałem się w Mariupolu, było lato 2013 roku, a upał był łaskawszy dzięki łagodnym powiewom znad Morza Czarnego. A jednak nie chciałem tu być, przejadły mi się małże czarnomorskie i zapragnąłem bałtyckiego śledzia! Tak, śledzia, na którego smak i zapach wy się krzywicie; zresztą, całe życie i mnie był nie w smak, ale przecież tylko krowa nie zmienia poglądów.

Wprawdzie nie dałbym królestwa ani republiki ludowej za śledzia, bo jednego i drugiego nie miałem na podorędziu, ale dwie doby podróży w płackartnym wagonie to coś, na co byłem w zupełności gotów. Ruszyłem więc w potencjalnym kierunku żeleznodorożnego wakzala, próbując pytać o drogę przechodniów. Niestety, zapomniałem języka w gębie, pomimo licznych lekcji, które byłem pobierałem przed wyruszeniem w podróż. Zaczepiałem zatem przypadkowych mużyków i babuszki, rozpaczliwie wymawiając: „Wakzal, wakzal”, a oni mi tylko kiwali głowami: „Wpieriod”, bo faktycznie droga była nietrudna.

Ale gdyby jakaś czytelniczka czy czytelnik sobie pomyśleli, że na tym koniec moich kłopotów, to należy ją czy jego koniecznie wyprowadzić z tego błędu. W okazałym gmachu dworca odnalazłem bez trudu kasy biletowe i cierpliwie odczekałem swoje w ogonku. „Tickets to Rigue, tickets to Rigue” – próbowałem się porozumieć, starając artykułować wszystkie głoski możliwie starannie. A jednak mój lingwistyczny imperializm, moje milczące założenie (którego się obecnie wstydzę), że obowiązkiem każdego obywatela świata jest posługiwać się językiem angielskim, spotkało się z milczącym oporem kasjerki.

– Riga, Riga! – zawołałem więc równie rozpaczliwie jak przedtem „wakzal, wakzal”. Oblicze pani w okienku się rozpogodziło. Na moment tylko.

– Wiza jest? – zapytała podejrzliwie.

– Jaka wiza? – mądrze odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

– Bez wizy przez kordon nie przejdziecie.

W tym momencie musiałem wyglądać jak najsmutniejszy człowiek świata, bo po drugiej stronie szyby z miny srogiej urzędniczki nie zostało nic, sama szyba zaś jakby rozprysła się w drobny mak, a w oczach kobiety wyczytałem wyraz szczerej, matczynej troski.

Pogrzebała coś w pakietach skrytych przed wzrokiem podróżnych poniżej kasowego kontuaru. Trwało to czasu mało-wiele, po czym jak gdyby nigdy nic wyciągnęła z nich głowę turonia i skinieniem ręki kazała mi się nachylić. Nie mogłem zaprotestować, najzwyczajniej w świecie schyliłem się, a ona nałożyła mi maskę na głowę.

– No, teraz można putieszestwować! — zawołała z zadowoleniem i strzepnęła z rąk niewidzialny kurz.

– A bilety?

– Ach, bilety! Mariupol, Gorłowka, Woronież, Moskwa, Ryga — będzie razem 2345 hrywien.

Zapłaciłem, kiwając swoją wołową głową. Bardzo mnie zdziwiło, że przez parę godzin spędzonych w poczekalni nikt mnie nie niepokoił z powodu mojej aparycji. Zacząłem się zastanawiać, czy i innym kasjerzy nie nałożyli świątecznych masek z okazji przekraczania granicy, których – podobnie jak ja swojej – nie mogli nie zauważyć.

Zapakowałem się do pojazdu elegancko. Wszystkie prycze w wagonie były zajęte, ale nie przeszkadzało mi to. Podróżni mnie zagadywali, a ja nie rozumiałem niczego. Odpowiadałem tylko z szerokim uśmiechem: „Śledź, śledź”. Oni na to zazwyczaj: „Riga”, „Pribałtika”. Ja kiwałem głową, mówiąc: „Riga, Riga”.

Niestety, kiedy minęliśmy stację Gorłowka, pociągiem zaczęło niesamowicie trząść. Łup, łup, łup! Tyrk, dżpy, tyrk, dżpy! Gdyby nie fakt, że pewien byłem tego, żeśmy się znajdowali daleko poza strefą aktywności sejsmicznej, zacząłbym ostrzegać współpasażerów przed trzęsieniem ziemi, jeślibym umiał. Innych przyczyn huków trudno mi było bowiem się dopatrzeć. Tymczasem przed wstrząsami jął mnie ostrzegać mój żołądek, czego niezawodnym znakiem była zieloność pokrywająca moją twarz, coraz bardziej przypominająca nigdy nieżółknące syberyjskie lasy. Na śniadanie zjadłem: kanapki z twarogiem, cztery ziemniaki w mundurkach, trzy parówki z chrzanem i musztardą, jajecznicę z boczkiem, herbatę z marmoladą, czarną kawę i pokaźną porcję torciku kijowskiego. Wszystko to wyszłoby na jaw, gdyby nie jeden dobry człowiek, na którego pamiątkę piszę zresztą wszystkie te słowa.

Otóż w krytycznym momencie mojej podróży wyciągnął zza pazuchy parę stoperów i włożył mi je w uszy. Natychmiast poziom błędnika w moim organizmie osiągnął swoje optimum, a wszystkie niepokojące symptomy ustały. Współpasażer zaś śmiał się do rozpuku, wołając:

– Поехал бы в Ригу через Горловку!

Jeżeli jakiś uprzejmy czytelnik czy też czytelniczka byliby w stanie mi przełożyć jego słowa, będę wobec nich bardzo zobowiązany.

Miro Czernin

Miro Czernin (M. Tschernin, Tchérnine, Max Chernin; ur. 29.11.1991 lub 7.11.1993 w Sielcach n. Oką lub Siedlcu k. Stopnicy) – nieznany szerszej publice mordwiński (polski?) autor kryminałów i opowiadań o tematyce społ.-hist., filolog-amator języków Wschodu, emigrant wewnętrzny (czy zewnętrzny?). Samozwańczy miłośnik braku puenty i kiszonego czosnku. Aktywność różnego natężenia po 2010 (2011).

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Warte uwagi

  • Facebook
  • Instagram
  • Grupa Brzuch
  • Główna
  • Instagram
  • Facebook
  • Polityka prywatności
©2025 Gazeta Musi Się Ukazać – Cyfrowy art-zin | Powered by SuperbThemes
Ta strona używa cookies. Czytaj więcejUstawienia cookiesZgadzam się
Polityka prywatności

Privacy Overview

This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are as essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary
Always Enabled
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
SAVE & ACCEPT