W małym pokoiku bez okien siedziała księżniczka. Wiekowe krzesło w kolorze kremowym, pomalowane farbą olejną, skrzypiało za każdym razem, kiedy wykonywała najmniejszy ruch.
Przed nią znajdował się stół, nakryty zieloną płachtą, a na nim dwa gliniane dzbany oraz stos dokumentów poświadczających przewinienia, jakich dokonała, pełniąc swoją funkcję Junior Princess.
Po drugiej stronie stołu, na obrotowym fotelu siedział Marian Baran – starszy detektyw. Sprawa nie była łatwa. Księżniczka na wszystkie zarzuty, które mogłyby ją obciążać, odpowiadała: „Nie wiem. Nie pamiętam”.
Bawiąc się tak przeszło półtora roku w kotka i myszkę, spędzając łącznie 39 sesji przesłuchań, Marian Baran nie miał na nią nic konkretnego. Ostatecznie zdecydował się skorzystać, za namową wioskowego szamana, ze specjalnej techniki dr. Jaobsa zwanej TalkTalk. Zdesperowany detektyw chwytał się każdej możliwości, by udowodnić podejrzanej jej przewinienia.
Technika ta polegała na odczycie dźwięków z wirujących w powietrzu naczyń. Odgłosy te należały do przeszłości, a za pomocą techniki można było je usłyszeć w czasie teraźniejszym. Zupełnie analogicznie do odsłuchiwania płyty gramofonowej za pomocą igły. W taki oto sposób Marian chciał odtworzyć cały przebieg zdarzeń i mieć niezbite dowody świadczące o winie księżniczki.
Nadszedł dzień, kiedy miało odbyć się ostatnie, już czterdzieste przesłuchanie kończące sprawę księżniczki z korzyścią dla detektywa. Mogło również nastąpić zwolnienie jej z obowiązku zeznań, ponieważ według prawa świadek może uczestniczyć maksymalnie w czterdziestu przesłuchaniach.
Wysilony do granic możliwości Marian Baran spędził wiele czasu, by znaleźć naczynia, które mogłyby być w pobliżu przeszłych zdarzeń i zaciągnąć strukturę dźwięku – w tym wypadku materiału dowodowego.
Na nieszczęście detektywa właśnie wtedy do pokoju wszedł młodszy aspirant Janusz. Jak zawsze – niezdarny i nieuważny. Chcąc coś szepnąć na ucho starszemu detektywowi, podszedł na tyle blisko, iż jego niezawiązana sznurówka prawego buta zahaczyła o nogę stołu. Janusz, by złapać równowagę, instynktownie zaparł się o dzbany i stos papierów.
Długo poszukiwane naczynia runęły z hukiem na ziemię, rozbijając się i wydając przy tym tępy i niski brzdęk, wzbogacony lekkim tonem opadających kartek.
Starszy detektyw Marian Baran przegrał z kretesem! Nigdy nie dowiedział się, czy wspomniana technika dr. Jaobsa rzeczywiście działa.
Natomiast księżniczka pół roku później została królową. Kiedy dowiedziała się od tego samego szamana o owej technice, zdelegalizowała posiadanie wszelkich glinianych naczyń, mogących posłużyć do dekonspiracji. Warto dodać, że nosiła wiecznie rozwiązane sznurówki w swoich trampkach.