Najpiękniejsze piosenki o miłości nie powinny zaczynać się od splecenia rąk, patrzenia sobie w oczy albo od ratowania ukochanego z przepaści tragicznej. Nie powinny też być lekkim muskaniem przypadkowym dłoni, przeciągłym spojrzeniem czy znikającymi uśmiechami kącików ust.
Zdecydowanie nie.
Najpiękniejsze bowiem historie miłosne zaczynają się od stanięcia twarzą w twarz z srebrnym olbrzymem, białym, jak kto woli. Od walki samego ze sobą, wyborem między mieć a być. Mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko, jeżeli o jedzeniu już mowa.
Dawno, dawno temu, za górami i setnymi lasami, Dłoń sprężyście zaciska się na rączce lodówki, przenika w zagłębienie. Odważnie zachęcana przez resztę, otwiera lodówkę, aby stawić czoła swojemu przeznaczeniu.
Bo najpiękniejsze melodie o miłości zaczynają się od basowego burczenia brzuchowatego, gdzie między zwrotką a refrenem można wykrzyczeć zachwyty. Zachwyty, gdyż królowa ona, Dłoń najpiękniejsza, przyczynek naszych wszystkich romansów i fantazji, zmierza ku półeczce, odważnie dzierżąc berło, berło szczerosrebrne, łyżeczkę deserową z kompletu numer pięć.
Kolejno kłaniają się – ten najlepszy, jegomość o czystym sercu, Jogurt Naturalny, nieskalany niczym, nawet fałszywymi słodyczami, sam sobie sterem i okrętem, i białkiem. Niedoceniany, pomijany. Obiecany. Tuż za nim – jego brat w towarzystwie bogactw, kawałków owoców, chrupków chrupiących. Słodycz leje się z jego ust, dostatek, najpiękniejsze emocje, obietnice doskonałości, wrażeń.
W kąciku lodówki czai się on. Deserek. Zuchwały, czekoladowy. Pławi się w bitej śmietanie, uśmiecha szelmowsko. Jakby znał finał całej historii miłosnej, doskonale przedyktowany refren i ostatnie dźwięki, co jest niewykluczone.
Momenty niezdecydowania. Zawahania. Jakby jedna jedyna decyzja (w tym momencie) miała zdefiniować całe pozostałe życie, a także życie po tym życiu. Czy przyjemność, czy rozsądek. Głosy na tak i na nie, odpowiedzialność. Mieć a być.
Pewne jednak rzeczy lepiej zostawić niedopowiedziane, bo gdy zaczniemy drążyć – zgłodniejemy.
Morał opowieści jest prosty i powszechnie znany – gdy zjesz nieswój jogurt, będziesz u mamy.