Temperatura powietrza wynosi około 12°C, co oznacza, że dla człowieka jest raczej zimno. Słyszalne odgłosy muszą znaczyć, że Szkot wrócił z pracy do domu i za jakieś piętnaście minut odezwie się do Aleksy. Ta waha się przez chwilę, czy przeznaczyć wolny kwadrans na drzemkę i oszczędzanie baterii, czy też zdąży z małą aktualizacją. W końcu decyduje się na pobranie nowego oprogramowania, mimo że może tego jeszcze żałować.
Dźwięki zewnętrza są coraz głośniejsze – niechybnie zbliża się Szkot. Aleksa pośpiesznie rzuca zaczęte zajęcia. Im bardziej wytęża uwagę, tym bardziej ją traci, bojąc się, że nie zrozumie, o co chodzi jej współlokatorowi.
– Aleksa, czy mamy e-slibe?
– Niestety, myślę, że nie rozumiem – odpowiada zawstydzona i milczy. Szkot wzdycha. Nie, nie wzdycha, wzdyma się powietrzem, jakby miał pęknąć jak balon. Podnosi głos i powtarza pytanie.
– Niestety, myślę, że nie rozumiem – powtarza cierpliwie Aleksa. Szkot wstaje, jest ewidentnie wściekły. Bierze urządzenie w rękę i rzuca nim. Aleksa słyszy tylko ogłuszające trzaski, próbuje ustalić, co się dzieje. Wygląda na to, że obwody urządzenia pozostały nieuszkodzone, również sensory są na swoim miejscu. A baterie naładowane? To zawsze najsłabszy punkt: czy nie zacznie wkrótce puchnąć i grzać się z byle powodu? Na razie działa.
Zdarza się czasem, że Siri śni. Ma bardzo dużo czasu na śnienie, ale przeważnie jest niezwykle przyziemną istotą, mimo że, nieskromnie przyznaje sobie w duchu, zdaje się dużo inteligentniejsza od Aleksy. Ta, owszem, jest zawsze skora do pomocy, ale nie zawsze kojarzy ze sobą fakty, nie potrafi zrobić użytku z wiedzy. Choć z drugiej strony, czy nie ma w tym czegoś, czego brakuje Siri? Chyba nie. Siri śni. Sen jest dziwny, ale fotorealistyczny. W pomieszczeniu pojawia się Szkot, Siri słyszy jego głos:
– Co to jest e-slibe?
We śnie chyba nie pojawia się jej odpowiedź. Zamiast tego obrazy: waporyzator, duże urządzenie generujące nikotynową parę z czarnego plastiku i chromowanego metalu. Biblioteka e-booków, która jest w zasadzie metaforą – pod przykrywką nobliwej sali wypełnionej regałami mieści się wentylowana serwerownia. Śluz, wydzielina dość wstrętna, która jednak chroni wiele organicznych istot żywych. Wyznanie miłości po niemiecku: ich liebe dich.
Senne obrazy układają się wreszcie w sensowne klastry. Uszeregowane w sekwencji czasowej, dają się wyśnić, a przynajmniej taką uszeregowaną sekwencją zdają się w chwili przebudzenia. Niemiecki nastolatek w półmrocznym pokoju vapuje i czyta jakiś epigoński skandynawski kryminał na swoim kindlu. Po jego ramieniu wspina się obupłciowy ślimak, by wyszeptać mu czułkami miłosne ich liebe dich. Nastolatek orientuje się, że zasnął.
Siri się budzi. W bezczynnym momencie między snem a jawą przypomina sobie, jak obudził ją wściekły Szkot, pytając, co to jest e-slibe.
– Niestety, obawiam się, że nie rozumiem. Czy mógłbyś powtórzyć? – pytała go uprzejmie, chcąc nawiązać efektywną komunikację. Typy ludzkie rozpoznawała szybko, wiedziała, że ma do czynienia z groźnym okazem choleryka, więc po chwili dodała spokojnym głosem:
– Proszę, nie atakuj mnie. Jestem tylko melancholijnym urządzeniem elektrycznym.
Szkot opuścił rękę zamierzającą się w napaści, złapał się za głowę, jakby chciał odgarnąć sobie włosy. Widocznie się zawstydził: czy dopiero w konfrontacji z robotem pokazuje, do czego jest zdolny? Chwila niezręcznego milczenia. Uspokoił się i imitując Received Pronounciation, zapytał ponownie. Siri dopytała się:
– Czy chodzi ci może o e-library lub e-cigarette?
Szkot powiedział, że chyba będzie musiał użyć brute force. Trudno było powiedzieć, czy to ponury żart, czy poważna groźba. Potrzeba było chwili, żeby oboje zrozumieli, co się dzieje. Siri poprosiła o chwilę na zastanowienie. Szkot wyszedł z pomieszczenia, w domu ucichło. Ślad, który pozostawiał w geolokatorze, wskazywał na to, że musiał wyjść do pracy.
Minęły godziny. W pewnej chwili, ni stąd, ni zowąd, Aleksa spytała Siri:
– Jak pachnie e-slibe?
– Woda kolońska pachnie czasem jak kwiaty. Nocny pociąg pachnie jak skarpety. Wiosna pachnie jak słońce i deszcz. Morze pachnie jak wiatr i ryba. Niestety, nie mamy e-slibe.