To był taki urądziel z klatki miękiszowej. Ryzyko urośnięcia Wielkiego Kolana Zdobywcy. Już tłumaczę i obiecuję, że będzie od początku, od samego koniuszka historii.
Oto „rozpoczęcie historii”, które ma wiele wspólnego z tym okropnym urądzielem z klatki miękiszowej.
Byłem w Północnej Lecydywie, o poranku, jak zawsze „punkt pumpuś” – 6:30. W plecaczku kolejno ułożone: harpun, tegerezjak i musiar fikas. Wszystko zawinięte w Bluzę Zdobywcy. Szykowałem się do wspinania, nie takiego prostego, bo na haku falisto-bżdydży z Amerykańskiego Krańca Muślin. Zdobyłem go podczas wyprawy do Dzidówy Firnej z okolic Hyn.
Nagle – jak nigdy dotąd! – ból w okolicach klatko-boku, ale taki jakby jogurtowy, rozlewający się znienacka i bez zatargu z biodrem. Promieniował na lewe kolano i wpływał na niego swoją masą z klatki miękiszowej. Każdy, kto posiada urądziel – a w istocie, to był on! – wie dobrze, że wynika on z połknięcia kilku skał przez wspinacza, zazwyczaj w okolicach Hen. Bardzo pilnowałem, żeby nie połykać żadnych kamieni. Przyznam, że zdarzyło mi się drasnąć moim gębulcem w kilka skałek, ale dałbym głowę – nie było przecież żadnego gryzienia, przełykania. A jednak. Nie jestem opanowany! Teraz zacząłem się nawet zastanawiać: czy wyruszyłem na wyprawę w „punkt pumpuś”?! (ta nieszczęsna 6:30 mogła jednak okazać się 6:31!).
Co robić, gdy mamy urądziel z klatki miękiszowej?!
Jakiż byłem spocony ze strachu! Najgorsze jest to, że powoduje to urośnięcie Wielkiego Kolana Zdobywcy. Oznacza to, że kolano urasta do rozmiarów najbliższej góry po to, by połączyć wewnętrzny, wyrośnięty urądziel, złożony ze zjedzonych skał, w materię macierzystą. Moje kolano miało połączyć się ze skałami! A ponieważ góry Północnej Lecydywy znają moje ciało i czyhają na moje zapomnienie – musiałem improwizować.
Zacząłem na szybko przypominać sobie: co zrobić – och, jajko – w momencie, ajajaj, gdy mamy urądziel z klatki miękiszowej. Wydawało mi się, że trzeba odrąbać kolano z wierzchu, dokładnie jego wierzchołek, i pozwolić na wypowiedzenie się kości. Prawie już zamachnąłem się scyzorykiem brindermaszin, gdy odezwała się do mnie pobliska góra Leutore Maste:
Ej, nie rób tego. Dzięki odwadze i Twojemu zapachowi ryzykanta cofam urądziel w głąb Twojej matni.
Do teraz zastanawiam się, gdzie jest głąb mojej matni.