Gdy wszystko już okazuje się przewałkowane, przegadane, na wskroś poznane, po milion razy zapytane i odpowiedziane – na pomoc przychodzą one, ukryte pomiędzy stroną jedną a drugą,bez okładki i z wyrwanym środkiem.
Jolki, panoramiczne – bo to o nich mowa – startują, gdy na programie A i B lecą środowe rzeczy, a do filmu jeszcze daleko, na którym tak czy siak Senior uśnie (a forma nie ta sama, co kiedyś).
Ukryte, bo to grzeszne przyjemności, oznaki starości, które tak skrzętnie postanowił ukrywać przed światem. W ruch poszły sudoku, rebusy, testy na inteligencję, ba!, nawet wykreślanki!
Nic jednak tak nie towarzyszy w spokojnym procesie starzenia się jak zestaw jolek, panoramicznych. A dlaczego? Bo starość mierzy się w malejącej liczbie pustych okienek wyrazów, których się nie wie. Zresztą i tak Senior nigdy nie wypełnia haseł końcowych, chociaż, nie ukrywając, kusi go niesamowicie posłać SMS z hasłem.
Tak, żeby żelazko chociaż nowe było. Albo lodówka.
Gdy jedną ręką szuka okularów na stoliku, druga wędruje do gustownego gazetownika. Tam, schowane pomiędzy czasopismami POPULARNONAUKOWYMI a tymi o działce i ogrodzie, znajdują się one. Szalone, ryzykowne, wyjątkowe – wszak nigdy nie robi zapasów w obawie, że mogłyby zostać odnalezione. Z jednej sztuki wszystkiego o wiele łatwiej się wytłumaczyć.
Senior Mapeh zupełnie nie wie, skąd pojawił się ten swoisty wstyd. Krzyżówka, rzecz ludzka, a nic, co ludzkie, nie powinno być obce, jednak wzbrania się przed nimi jak przed spacerowaniem z laską. Z małej książeczki wziął się cały kompleks, namiętnie ukrywany przed żoną, dziećmi . Wnuki jeszcze nie wiedzą, co to jest.
Możliwe, że w tym wszystkim najstraszniejsza jest właśnie ta wiedza. Poczucie, że wie się dużo (stolica dawnego imperium & roślinka nadrzeczna na pięć liter, trzecia B) jest bardzo druzgocące. Bo świadczy o starości.
Senior Mapeh wie, że kiedyś będzie musiał w jedną albo w drugą stronę. Wóz albo przewóz. Po cichu czeka na moment, kiedy przestaną być dla niego atrakcyjne. Albo, co gorsza, staną się zupełnie normalną rzeczą, codziennym towarzyszem poranków, południ i wieczorów, rozwiązywane w liczbie trzech na dobry sen. Ze snem z kolei nie ma problemów, chociaż być może zawdzięcza to seansom agrobiznesu tuż przed. Ze zbożem jakoś łatwiej mu się zasypia.
Na razie w ciszy temperuje ołówki. Nie lubi długopisów – wytłumaczy to tym, że pamięć już nie ta, chociaż tak nabita, a ołówek i błędy starości łatwiej wygumować.