Panek Autek potknął się nieco o życia prozę smutną, brudną i bardzo bezludną. Dzień w noc zamienił, w ciemności seplenił, wzywając ciepłą osobę o aurze fioletowej, bo fiolet znaczy szaleństwo.
Fiolet, czyli aura pojawiła się na czas krótko określony, po czym zniknęła, pozostawiając po sobie malutką elektromagnetyczną kartę. Była ona tak mała, że przez jakiś czas Panek Autek nawet nie wiedział o jej istnieniu. Wywoływał nadal ciepłą osobę o fioletowej aurze i ona to wiedziała, lecz z premedytacją nie wracała, bo kolej transsyberyjska jeździ w inną stronę.
A to wszystko tak było zapisane w księdze
Zakonnica z jednym okiem przysięgam
Wpisu tego dokonała w dawnych dawniejszych czasach
Panek Autek tęsknił za szaleństwem. Chodził, szukał, uchem w lodówkę stukał, a tu nic, nic, aż tu nagle – coś! I z podłogi podniósł malutką elektromagnetyczną kartę, co to kształtem przypominała trochę romb, a trochę figurę sikającego psa. Nie do wiary! – pomyślał, choć wiara nie miała z tym nic wspólnego. Fiolet bowiem rządzi się innym bezprawiem. Stukał nasz Pan Autek, pukał, trochę pieścił, a trochę wrzeszczał na nieszczęsną kartę, ale nic nie pomagało. Aż tu nagle, siedem nocy przed całkowitym zaćmieniem, roku pańskiego o pięć miesięcy późniejszego, karta wydała z siebie hologram. I był to hiphopers z przyszłości uprawiający kocią muzykę, której tekst brzmiał niedokładnie tak:
Sałatę kosmiczną trawię
bo jestem futuroveganem
futuroveganistą
bo tak wygląda przyszłość
i jeszcze bardziej
radykalniej
skrajniej
dotykalniej
Sałatę kosmiczną trawię
bo jestem futuroveganem
a pochodzi ona z dna ekooceanu
wytwornego peanu
Sałatę kosmiczną trawię
co nazywa się
PNINN
Panek Autek tak z nagła zainspirowany zakartkował swój zabajzlowany pokój, ba!, mieszkanie całe, PNINN-em w różnych czcionkach i rozmiarach dużych i małych. W planach były PNINN-owe burgery i kanapki, i jeszcze lepsze PNINN-owe sałatki, bo kosmos nie tylko nad Ziemią ożywa, a też pod powierzchnią wody się skrywa. Fiolet już całkiem bezosobowy zawinął ponownie w Autkowe szczelne progi i już nie musiał on szukać szaleństwa w przypadkowych osobach o temperaturze większej niż 36,6 stopnia.
– Bo w tym szaleństwie jest metoda – podśpiewywał żwawo – w tym szaleństwie metoda jest.
A to wszystko tak było zapisane w księdze
Kot z mózgiem żyrafy przysięgam
Wpisu tego dokonał w dniach temu przeznaczonych