Krowa zaszczekała bezdźwięcznie, oddając salwę armatnią w kierunku jednoosobowego tłumu, składającego się z sędziwego chłopca, który tak naprawdę był dziewczynką, mimo że był chłopcem.
W tym samym czasie, w jednorodzinnym hotelu, poseł na posłaniu posłał posłankę po osła posła. Tak oto smutna wieść wesoło się niosła po kraju. Tymczasem na plaży opalał się wampir. Z zapałem chrupał świeży czosnek. Na jego cherlawo umięśnionej piersi błyszczał krucyfiks. Wstał, rozprostował gnaty i ruszył popływać w suchym morzu. Fale leniwie nie uderzały o bezbrzeg. Gdzieś na horyzoncie zamajaczył niezatapialny topielec. Szczęśliwie kopuła wciąż kopulowała, a spółka spółkowała, gdy nastał koniec tejże smutnej histerii.