Jaskinie to najlepsze przyjaciółki dziewczyn,
perłoródek, wajdelotek i karlic jak Lya Graf.
Ściany pofałdowane, powłoki wydmowe.
To noosfera, ooteka. Tu kobiety o niskiej łupliwości
składują jajeczka, oktaedry i bomby nietoperzowe.
Sypiają w płótnach, więc niestraszne im dujawice i drony.
Chorych miejsc już nie leczą, zastępują je węglem.
Wierne trzewiom. W pachwinach mają bakterie z Jakucji,
choć nigdy nie były w Jakucji.
Chleby pieką ze złóż pierwotnych. Piszą swoje pitawale,
rejestry rys zostawionych na wyszlifowanej płytce.
Ich błyszczące podbrzusza twardnieją z każdym dniem,
naciekają jak stalagmity, stalaktyty. Trzy karaty
na metr sześcienny ciała. Dziewczyny dobrze przewodzą
prąd i ciepło. Rozszczepiają promienie, podniebienie.
Wysadzają, tną.