Koniec związku. Cóż, nie wszystkim musi wyjść.
Podział majątku. Komputer jego. Laptop jej. Łóżko jej, telewizor jego, a jakże.
Twoje, moje, moje twoje, jakoś idzie. Jak na razie bez zgrzytów większych.
Spokojnie, jak na ostatnie czasy.
Tak, trzeba przyznać, że mimo kwasów, rozstawali się w przyjaznej atmosferze.
Moje, twoje, twoje, moje – prawie jak czary mary, hokus pokus, jak mantra.
Pozostał już tylko nóż kuchenny, leżący na JEGO stole.
– Mój – poinformowałam.
– Nie, bo mój.
– Mój!
– Mój!
Złapałam nóż.
– Oddawaj! – ryknął.
Dźgnęłam go. Krew.
Niedowierzanie w gasnących oczach.
Umarł…
– Mój Ssssskarrrrrbieeee – zaskrzeczałam, czule gładząc błyszczące ostrze. – Nikomu nie oddamy naszego sssskarrrrrbusiaaa.