Stanowisko jury wyryte zostało obcasem na parkiecie.
Pan Udo Noga, wykonując sobą taniec, wykonał niedostateczną liczbę momentów kulminacyjnych. W sumie tylko jeden – ukazanie się na scenie. Mimo że początek występu zapowiadał przeniesienie środka ciężkości poza strefę gwarantującą stabilność, pan Udo nie zdecydował się na korzyść z tego płynącą. Ciało wychyliło się, jak mniemamy, tylko po to, żeby zaznaczyć i podkreślić dotychczasową pozycję. I to w zasadzie było dobre, nawet bardzo, ale tylko wtedy. Teraz, mając w pamięci cały występ, pierwszy dyg musimy uznać za brak równowagi, a zgranie z podkładem muzycznym jako zwykłą koincydencję.
Utwór muzyczny, na tle którego prezentował się pan Noga, miał dwa momenty ciszy trwające w sumie cztery sekundy, zatem przez tyle czasu wizja stawała się spójna z fonią. Mając dobre chęci i dużo czasu, staraliśmy się przystawić również inne, pozataneczne kryteria do prezentacji pana Nogi. Na przykład graficzne: repetycje wzorów na koszuli w kontrze do rytmiki podkładu oraz kolory w stroju jako odzwierciedlenie alteracji akordów i napięć harmonicznych. Na ten trop naprowadziła nas żywa żółć koszulki, której malutki skrawek wyglądał spod koszuli pod szyją.
Muzyka również miała podobnie krzykliwą bieliznę realizowaną przez rzadkie, ale charakterne podbicia saksofonowe. I chociaż na podstawie tego spostrzeżenia udało nam się wyspekulować nawet kolor skarpet pana Udo – mocne forte w trzecim chorusie wraz z niskim basem i widokiem skórkowego buta nasunęło nam, niemal równocześnie, wizję zgniłozielonej skarpety frote, co pozytywnie zweryfikował pracownik techniczny – to jednak postanowiliśmy nie dawać punktu. Należałoby go wręcz odebrać za zaciemnianie przekazu i dygresje pozamuzyczne, ale nie ma od czego.
Wszyscy jurorzy zauważyli ruchy gałek ocznych i postanowili wliczyć je w poczet figur tanecznych. W ten sposób pan Udo Noga otrzymuje jeden punkt dodatni i jeden brak ujemnego, w sumie dwa.