Sala terapeutyczna stylizowana była na bar z amerykańskiego filmu z lat 80. Właśnie na scenografię filmową, a nie prawdziwy lokal. Pomijając już koszty, dokładność odwzorowania mogła tylko zaszkodzić. Wszyscy kuracjusze pochodzili z Polski i taki przybytek widzieli jedynie w filmach. Doktor Roman Piotrowski, przezywany przez kuracjuszy Scandiskiem, stał za barem. Lata praktyki i pozytywne nastawienie do życia pozwalały mu ukryć napięcie. Dzisiaj zajmie się trudnym przypadkiem z blokady automatycznej. Jego pacjent milczał już pół roku.
Ośrodek “Wielki Szur”, zbudowany z inicjatywy Dyrektora Rudolfa Pieniążka, zajmował się leczeniem programistów. Po prawdzie nikt nie wymagał od nich wzorowego zdrowia psychicznego, istniała jednak ta nieuchwytna granica, po przekroczeniu której specjalista popadał w apatię, tracił zainteresowanie pracą i był dla organizacji balastem. Gdyby Rudolf posłuchał ojca i został w branży drobiarskiej, rozwijając jego ubojnię “Koguciach”, niewydajnego pracownika mógłby po prostu zwolnić, a w tydzień mieć kolejnego drobiowego Kubę Rozpruwacza. Ze specjalistami było niestety inaczej. O każdego trzeba było walczyć. Zwłaszcza o tych, którzy pracowali Po Drugiej Stronie Lustra. Była to elitarna Organizacja Wewnętrzna, stanowiąca rdzeń kręgowy imperium Pieniążka.O ile walkę z konkurencją uważał za wygraną (od dwóch dekad nikt nie opuścił Organizacji skuszony lepszą ofertą), o tyle choroby psychiczne, nierozłącznie związane z pracą, wciąż zajmowały wysoką pozycję na liście problemów nękających kadrę.
– Napij się, filozofie. Na koszt firmy – Doktor już na całego wszedł w rolę filmowego barmana. Przypominającymi szamański rytuał ruchami przygotował drinka i postawił go przed pacjentem.
-To nie jest prawdziwe – Hubert opróżnił szklankę i pierwszy raz od sam nie pamiętał kiedy, przemówił. – To wszystko jest udawane! Żyjemy w symulacji!
Czoło Scandiska przecięła zmarszczka. Do ostatniej chwili żywił nadzieję, że powód blokady będzie bardziej błahy. Wiedział, że TO się czasami zdarzało. W miarę postępu projektu coraz rzadziej, ale jednak. Łatwo nie będzie, ale Pieniążek nie płacił mu za łatwe przypadki. Ze zwykłym korposzczurem załatwiali rutynowo. Tłumacząc, że jest przemęczony, że ogląda za dużo filmów. Ostatecznie odwalali cały ten cyrk z budzeniem się w wannie pełnej glutów. Ale to był człowiek z drugiej strony lustra, z pomiędzy luster, będąc ścisłym. Z takim trzeba na serio.
– Tak, bystrzaku. Domyśliłeś się. Witaj w Matrixie – Piotrowski przybrał pozę Łysego Mefisto z ostatniego hitu kinowego.
– To nie jest w porządku, to gorsze niż niewolnictwo! Cyniczny drań, Pieniążek korzysta z naszej pracy, a w zamian płaci tylko za prąd i cukier albo czym tam karmicie nasze mózgi w słoikach.
– Tylko nie w słoikach! Odrobina szacunku dla naszego dobroczyńcy! I nie cukier, tylko bulion drobiowy. Zachciało się jazdy na motocyklu? Wiesz, ile kosztuje ekstrakcja i interfejsowanie? Tak teraz wyglądasz – Doktor wyciągnął tablet: Elwro Piotruś 40i 4k, nieprzyzwoicie drogi, wzbudzający zazdrość, atrybut członków Drugiego Lustra. Ekran tabletu rozświetlał obraz przedstawiający ludzki mózg opleciony zwojami przewodów i rurek.
– Ten kawałek kasku musieli zostawić. Za duże ryzyko uszkodzenia płata czołowego – Roman uśmiechał sie dobrodusznie.
– I co teraz zrobicie, jak już wiem? Skasujcie mnie? Wyłączycie ten szajs i dobranoc?
– Co to, to nie… – Doktor przybrał mentorski ton. – Czegoś tam się domyślasz, ale prawda jest jak papier toaletowy. Cokolwiek warta tylko wtedy, gdy jest w całości. Cały ten kram: krajobrazy, budynki, przedmioty, samochody, gadżety to tylko kwestia pamięci i mocy obliczeniowej. Prawdziwym problemem są ludzie. Już na wczesnym etapie okazało się, że bez pewnej dozy interakcji społecznych, nawet tacy introwertycy jak ty świrują i przestają być produktywni.
– Kontakty z rodziną? – Doktor zdawał się czytać Hubertowi w myślach. – Początkowo nawet rozważaliśmy pełną komunikację ze światem zewnętrznym. “Pani syn miał wypadek, jest utrzymywany przy życiu, a dzięki zaawansowanej technologii także przy świadomości. Dokładamy wszelkich starań… bla bla bla”. Ale to dopiero byłby kłopot. Pół biedy jacyś obrońcy praw. Nawet nie to, że ludziom trzeba by płacić za pracę. Skarbówka, ZUS, BHP, oni by nam łeb… Nieważne. Potem było typowanie sierot i samotników, wreszcie pic z Organizacją Wewnętrzną Po Drugiej Stronie Lustra jak to mówicie. Zobowiązanie tajemnicy, izolacja… Ale koledzy z zespołu, kucharz na stołówce, przypadkowo zaczepieni przechodnie – to musiało być prawdziwe. Wiesz, ile by kosztowało utrzymanie osobnego mózgu dla każdego fryzjera, kucharki czy spacerowicza w parku? Szef ma alergię na koszty. Tak narodził się projekt “Ze Snów”. Dyrektora bardzo zainteresowały moje badania nad rozszczepianiem osobowości i snami. Nawet laicy wiedzą, że ludzki mózg może pomieścić więcej niż jedną osobowość. Do tego te mniej istotne, powiedzmy “osobowości pomocnicze”, generowane są gratis, w fazie snu, której i tak nie udało się nigdy wyeliminować ani zastosować do czegoś produktywnego. Szef był zachwycony. Ludzie pracowali dla niego, nawet śpiąc.
– Moja depresja jakoś wiąże się z tym, że Matt opowiedział mi swój sen, w którym skaleczył mnie nożyczkami w ucho? Rozmawialiśmy przez “korpo-gada”… Matt ani mnie nie widział, ani nie wiedział, że poprzedniego wieczora o mało nie straciłem ucha w zakładzie Wszystkich na Łyso.
– Niestety tak. Wciąż mamy za mało mózgów i czasami dochodzi do zbyt bliskich interakcji. Zbyt bliskich i zbyt często. Super-Wisior nie jest idealny – ton Doktora był niemalże przepraszający – Matylda… To była wtopa. Jej sen został kiedyś wykorzystany do generowania kochanki jej własnego męża. Za drugim lustrem poleciały głowy… dosłownie.
– I żeby tego wszystkiego szlag nie trafił – Piotrowski kontynuował wyjaśnianie. – Super-Wisor wdraża tryb awaryjny. Indukuje w zbyt domyślnym osobniku chorobę psychiczną. Pełni to dwie istotne funkcje. Powstrzymuje delikwenta przed drążeniem niewygodnej prawdy, a gdyby nawet zdążył się z kimś podzielić “odkryciem”, z miejsca dyskredytuje jego opowieści.
– No tak… – wtrącił Hubert. – Biedny Matt, kto będzie brał na poważnie gościa, który przed Gwiazdką rozdawał kartki świąteczne ze stylizowanym na Świętego Mikołaja rekinem pożerającym Dzieciątko. Albo ten numer z Nutellą w toalecie….
– Ponieważ każdy podpięty mózg jest na wagę złota, a projekt dalej ma pełno niedoróbek – Doktor stwierdził, że pacjent wytrzyma kolejną dawkę prawdy – W Super-Wisiorze istnieje tryb awaryjny do trybu awaryjnego. Możliwość zdjęcia wszystkich blokad poprzez zmieszanie kilku powszechnie dostępnych płynów w ściśle określonych proporcjach i kolejności. Coś jak tajna kombinacja klawiszy w grze. To, co dostałeś, nazywamy “Kamikadze Gawędy” – można mówić i myśleć o wszystkim bez aktywacji blokady. Daje to możliwość pewnego rodzaju przejścia na sterowanie ręczne i korygowania niedoróbek tych zza drugiego lustra.
– Czyli jeżeli powiem, że ściany mają być zielone i falować – słowom Huberta towarzyszyła delikatna, ledwo zauważalna zmiana koloru i falowane ścian – to się tak stanie?
– Oczywiście – przytaknął Doktor z miną dobrego wujka.
– A jeśli powiem, że ta buda ma wybuchnąć?
– Co to, to nie. Są różne poziomy dostępu. Domyślasz się, że zależne od składu i siły Kamikadze, ty jesteś tylko odblokowany i to czasowo, do wytrzeźwienia. Zresztą pijaków i ćpunów rzadko biorą na serio. To takie dodatkowe zabezpieczenie na wypadek wycieku procedury.
– Co dalej ze mną? – zapytał Hubert
-Na razie potrzymamy cię na blokadzie i będziemy się tutaj spotykać. Ty MUSISZ być dla wszystkich świr. Potem się zobaczy. Jeśli nie będziesz nam przeszkadzał, a z czasem zdecydujesz się pomagać, przeniesiemy cię za kolejne lustro. Nawet nie wiesz, jakie tam są braki kadrowe…
Hubert trzeźwiał. Ostatnim błyskiem świadomości, zakrywanym już przez czarne chmury depresji, zastanawiał się, czy Super-Wisior położył łapę na jego wspomnieniach z dzieciństwa tych o dziadku bimbrowniku.
CYBERPUNK NOT DEAD! 🙂