– Warsaw, mamy problem! – Marysia, stażystka w Departamencie Obcych Cywilizacji, wpadła bez pukania do gabinetu Krystiana. Chciała jak najszybciej poinformować swojego przełożonego o zmierzającym w stronę Ziemi niezidentyfikowanym obiekcie.
Wiedziała tylko tyle, że jest koloru żółtego i ma kształt piłki tenisowej oraz, co najważniejsze, zbliża się z kosmiczną prędkością.
Zamiast szefa, zobaczyła odwrócone oparcie skórzanego fotela. Z kąta biura dobiegło ją chlipanie. Krystian siedział z koszem śmieci na głowie i uderzał otwartymi dłońmi w jego boki.
– Szef już wie?
Nic nie odpowiedział, tylko załkał jeszcze głośniej.
– Szefie! – wrzasnęła Marysia. Ściągnęła kosz z jego głowy i odstawiła pod ścianę, gdzie leżało kilkadziesiąt zmiętych kartek. Zauważyła na nich różne liczby i wykresy.
– Jak to się stało?! – ryknął na zdziwioną dziewczynę.
– Nie wiem. To jest praktycznie niemożliwe.
– Właśnie, niemożliwe – powiedział, strzepując z ramion paprochy. Wstał z kolan i podszedł do swojego biurka.
– To co robimy? Trzeba zapobiec katastrofie! – krzyczała Marysia, rwąc sobie włosy z głowy.
– Masz rację, ale to się kończy za każdym razem tak samo.
– Jak to za każdym razem? To nie jest pierwszy raz?
Krystian pokiwał głową. Z jego zaciśniętych ust poleciała piana, a w oczach dało się zobaczyć przerażenie. Zacisnął dłonie na uszach i rozciągnął je na boki.
– Mów, co wiesz.
– Według moich obliczeń… – zaczęła Marysia.
– Gdzie?! – ponaglał szef.
– Potrzebuję jeszcze czasu, nie potrafię tego określić.
– Nie ma czasu!
– To fakt, mamy go bardzo mało. Coraz mniej, niewiele ponad tydzień.
– Gówno w takim razie wiesz! Zostało kilkadziesiąt sekund! Gdzie? – Krystian kiwnął na Marysię, aby podeszła do komputera.
Stażystka obeszła biurko i spojrzała na ekran komputera przełożonego. Zaczęła się trząść i panicznie machać rękami, a na dekolcie pojawiły się jej czerwone plamy.
– Skąd szef to ma? Dlaczego ja nie mam do tego dostępu?
– To działa tylko do Windowsa 7. Kolejne systemy wymagają specjalnych zezwoleń. Nieistotne. Trzeba wybrać miejsce. Tu czy tu?
– Ale… przecież. Tak nie można. Muszę o tym donieść…
– Komu? Ministrowi? Temu przygłupowi? Nie bądź śmieszna!
– Tak nie można! To wbrew…
Wtedy zadzwonił telefon na biurku Krystiana, ale pozostał na niego głuchy. Marysia rzuciła się, aby odebrać połączenie. Miała przeczucie, że dzwoni ktoś ważny. Jednak szef podstawił jej nogę i uderzyła głową w skraj mebla.
Chwilę później do drzwi gabinetu ktoś zapukał.
– Zaraz – krzyknął Krystian, wciągając nieprzytomną Marysię pod biurko i nakładając na jej głowę kosz na śmieci. – Wejść!
– Dzwonią z NASA. Pytają, dlaczego pan nie odbiera. Coś zmierza w kierunku Warszawy. Jest żółte i ma kształt piłki do tenisa. Pytają, czy sobie z tym poradzimy? – zapytała asystentka dyrektora, wyglądem i wiekiem przypominająca królową Elżbietę II.
– Mhm… – zajęczała Marysia pod biurkiem i wyciągnęła rękę.
Krystian wepchnął ją nogą z powrotem pod mebel, przypadkowo uderzając w kosz na śmieci. Głuchy pisk stażystki, jakby pochodzący ze studni, przeszył powietrze.
– Czy to Marysia? Widziałam, że wbiegała tu wcześniej – zapytała czujna asystentka, uderzając seledynową torebeczką o uda.
– Marysia… yhym… tak, zaraz z Marysią podejmiemy decyzję. A teraz już idź. – Krystian podniósł z ziemi zgniecioną kartkę i rzucił w kierunku asystentki.
– Ale NASA..? – stanęła w rozkroku, opierając pięści na biodrach. Jej seledynowy kostium naprężył się na ciele.
– NASA nam nie pomoże – powiedział oschle. Skierował wzrok na ekran i przetarł pot z czoła. – Muszę wybrać jedno miejsce. Tylko jedno.
Asystentka padła na kolana. Ściągnęła kapelusz w kolorze kostiumu i torebki i przyłożyła go do piersi. Pracowała w departamencie od tysiąc dziewięćset czterdziestego siódmego roku i rozumiała zagrożenie lepiej niż inni. Krystian spojrzał na nią, a ich spojrzenia skrzyżowały się. Spokojnie przesunął rękę w kierunku myszki. Czas spowolnił, mimo wszystko sekundy uciekały jak płotki złowione w sieć na dorsze. Wtedy Marysia odzyskała przytomność i ugryzła Krystiana w kostkę.
– Nie pozwolę na to!
Krystian wrzasnął i odskoczył od biurka.
– Nie!!! Wiedziałem, że przyjęcie cię na staż to był błąd! – wrzasnął Krystian, gdy czas w grze Saper dobiegł końca i ostatnia mina wybuchła. Żółta buźka w kształcie piłki tenisowej posmutniała, gdy na ekranie pojawiła się czarna kolczasta kula na czerwonym tle.
Tymczasem w nie tak odległej galaktyce sławna tenisistka Wenus Milliams z Andromedy krzyknęła do chłopaka podającego piłki:
– Młody, leć po piłkę. Zanim wybije jakąś szybę.
– Gdzie tym razem?
– Na Ziemię.