Po latach ujrzałam kawałek flanelowego buta, który w dzieciństwie naciskał moją łopatkę w piaskownicy i nie pozwalał się bawić.
Pamiętam, że przy tej okazji zawsze nadciągał deszcz, który spadał w całości do mojego gardła. Działo się to zwykle tuż przed obiadem, kiedy mamitka zabierała mnie z przedszkola. Gdy wychodziłyśmy z budynku, trzymałyśmy się za ręce i w promieniach słońca zaczynałyśmy pełzać. Mamitka nauczyła mnie tego, gdy miałam pięć lat i dzięki temu ze zdrowej dżdżownicy stałam się motylem, potem z motyla weszłam w okres pumy, a jeszcze później przeobraziłam się w nosorożca. Teraz jestem po części człowiekiem, a po części mamitką i uczę własne dzieciątko pełzania.
Kawałek flanelowego buta ujrzałam z pewnej odległości, gdy przed obiadem zabrałam Magdylunę na plac zabaw. Czytałam właśnie „Messybraż”, który uczył mnie sprzątania w domu, kiedy kątem oka zauważyłam, że wielki, flanelowy but zbliża się do mojego dzieciątka. Kiedy Magdyluna zaczęła piszczeć, wkroczyłam do akcji. Nie pamiętam, by robiła tak moja mama, zawsze radziłam sobie z flanelowym butem sama. Teraz postanowiłam nie zwlekać ani chwili dłużej. Odrzuciłam „Messybraż”, który lekceważąco na mnie warknął, i pobiegłam ratować swoją córeczkę.
Flanelowy but okazał się gigantyczny. Spojrzałam w górę, w chmurach nie było widać, ani gdzie się kończy, ani do kogo należy. Wyglądałby jak wyuzdany kozak, gdyby nie flanela. Z piaskownicy wyciągnęłam łopatkę Magdyluny i zaczęłam nią złowieszczo wymachiwać. But zbliżył się do mnie i nacisnął na łopatkę swoją brudną podeszwą. Upadłam na ziemię, a Magdyluna przestała się ruszać i piszczeć. But przemówił grubym, dudniącym głosem:
— Jestem projekcją twojej matki i babci Magdyluny. Na łopatce znajduje się zakażony piasek, który zjadają dzieci w wieku przedszkolnym. Po zjedzeniu piasku istnieje zagrożenie chorobowe, a nawet poważniejsze konsekwencje. Tym piaskiem zakrztusiło się 156 dzieci w wieku od pięciu do siedmiu lat w roku 2021. Pozwólcie mi działać!
Spojrzałam ze zdziwieniem na flanelowy but i bez zastanowienia wykrztusiłam:
— Dlaczego jesteś flanelowy?!
But oddalił się i kopnął w moją stronę odrzucony przeze mnie „Messybraż”. Czasopismo otwarło się na stronie, gdzie wszystkie meble w mieszkaniu były obite flanelą. Obok widniał napis: „Ciepło domowe”. Na chwilę zamieniłam się w dżdżownicę i zaczęłam pełznąć do buta. Przytuliłam się do jego flanelowej powłoki, zamknęłam oczy i trwałam w tym uścisku parę sekund. Magdyluna zrobiła podobnie i muszę przyznać, że byłam z niej dumna, bo zamianę w dżdżownicę opanowała do perfekcji już w wieku czterech lat. But bardzo powoli zaczął zamieniać się w fotel, a my oplecione flanelą poczułyśmy wzajemną bliskość. Jak nigdy dotąd. Przybierałyśmy powoli ludzką postać.
Po dłuższej chwili podeszła do nas kobieta, która miała na głowie fryzurę stylizowaną na kruszonkę z ciasta i zapytała:
— Jak panie przyniosły tutaj ten wielki, flanelowy fotel? Nie szkoda go stawiać w piasku? Się jeszcze zabrudzi.
Ruchem ręki, na której wisiała jej miniaturowa torebka, zaczęła strzepywać piasek z obicia fotela i jednocześnie kruszyła na nie swoją fryzurą. Uśmiechnęłam się do tej pani, zamieniając się w wielką pumę.
Fotel i Magdylunę wzięłam na plecy i pobiegłam do pobliskiej kawiarni.
Uwielbiam kruszonkę.