— Morściuk to najzwyklejszy kciuk wspinacza formujący się w morsa, który uruchamia się tylko i wyłącznie na wysokości 8300 m n.p.m… – paplała geografica, wysuwając naprzód swój język pokryty mchem.
Od niedawna nauczyciele biologii i geografii wszczepiają sobie do języka kawałki natury. W modzie są też porosty. Mało tego, geografica na środku języka ma też kolczyk, okrągłą kulę pokrytą srebrem. Wygląda na to, że kula ukrywa się w zielonkawym nalocie mchu, niemalże z niego wyrasta, jako nowa, srebrna roślina, unieruchomiona wbijatyką języczną. Po co?
— …morściuk straszliwie jęczy i śpiewa, by uruchomić echolandy, nowe drogi dla wspinacza. Pojawiają się one tylko pod wpływem pieśni morsa, kiedy echo odbija się od skał i na podstawie tego powstaje nowa matryca górska. Góry się mnożą. Niektórzy twierdzą, że to halucynacje górskie… – geografica przerywa. — Nieważne, nieważne…
Do góry wyskakuje Mipozadek, głupoląg, którego poraziło ciasto namagnetyzowane jego komórką. Siedzi ze mną w ławce, zaraz obok. Mipozadek znany jest z podjadania słodkości na lekcji przy jednoczesnym czatowaniu z tajemniczą @gryzi_puliną. Krzyczy głuptak:
— Ałuniu!
Podrywa się geografica i idzie w naszą stronę, wysuwa język mocniej niż zwykle, aż zaczynam mieć wątpliwości, czy to język w rzeczy samej, czy może droga mchem znaczona, która zaprasza, pociesza, chce nas wchłonąć. Mipozadek patrzy z zaciekawieniem i nagle łapę kładzie na tym mchu, aż mu się na twarzy pojawia grymas zadowolenia, ale i podniecenia. Nie wiem czemu, ale cofam jego łapę w obrzydzeniu i natykam się palcem na ten język mchowy, strukturalnie miękki, lekko wilgotny i orzeźwiający. Jest świeży, niedaleko widzę srebrną kulę i mam ochotę za nią złapać, a może nawet szarpnąć. Komórka Mipozadka upada na ziemię, widzę wyświetlającą się wiadomość @gryzi_puliny: „Jesteś tam???”. W tym momencie język cofa się, geografica wciąga go do swoich ust i patrzy z zaciekawieniem na mnie i Mipozadka.
— Proszę powtórzyć, czym są echolandy! – geografica odzywa się groźnie, a z jej ust wylatuje wielka, srebrna kula powiększona pięciokrotnie. Upada na naszą ławkę, aż widzę w niej swoje odbicie. Otwieram usta, by odpowiedzieć, ale okazuje się, że mój głos staje się zwielokrotniony, echem gnany! Przestaję mówić. Mipozadek krzyczy nagle:
— Głupia geografica!
Srebrna kula podskakuje i spada na jego głowę, robiąc huk. Mipuś ląduje na ziemi, jest nieprzytomny i nie wygląda dobrze. Geografica biegnie za kulą, goni ją po całej sali, jej krzyk odbija się od ścian. Jest to echo obrzydliwej nauczycielicy, który wchodzi pod skórę uczniowskiej hołoty i zostaje tam do końca ich dni.
Krzyczę głośno i wyraźnie, w przypływie bezsensu i rozpaczy:
— Echolandy to halucynacje, które występują u wspinaczy wysokogórskich!!! Oni przez nie często giną, bo mają nadzieję, że echo stworzy dla nich nowe landy do zdobycia!!! Morściuk nie istnieje!!!
Mipozadek budzi się nagle i wstaje. Pocierając swoją obolałą głowę, mówi:
— Ałuniu, ałuniu, po co tak krzyczysz…
Geografica uśmiecha się szeroko i mówi wyraźnie:
— Dokładnie tak, to właśnie echolandy.
Czekam w natchnieniu na jej wysuwający się język, ale nic takiego się nie dzieje.