„Dzisiaj spotka cię s-z-c-z-ę-ś-c-ie” – ciszę panującą w pokoju przerywał chrobot stalówki po papierze.
„Nie pacztrz pod nog-i” – skrzywiła się i podarła kartkę. Drobinki strzepnęła z blatu biurka; osiadły na podłodze w towarzystwie innych nieudanych tworów zmiętych w różnej wielkości papierowe kulki.
„Uś-miech-nij się” – nosówkę w wygłosie ozdobiła zawijasem, po czym z namaszczeniem złożyła karteczkę na czworo. Zastanowiła się przez chwilę, po czym ją rozłożyła i zamieniła w samolocik. Dołączył do papierowej menażerii na parapecie, którą tworzyły żuraw, pingwin, żaba i lew.
Samolot był zwieńczeniem całej akcji. Uśmiechnęła się z zadowoleniem, delikatnie biorąc do ręki swoje listy o nietypowych kształtach i doklejając każdemu obciążnik z plasteliny. Nie chciała ryzykować, że trafią do niepowołanej osoby, choć co do tego nigdy nie miała stuprocentowej pewności.
Otworzyła okno i ostrożnie spojrzała zza firanki. Z wysokości pierwszego piętra była w stanie dostrzec mimikę przechodniów. Większość z nich dokądś się spieszyła. Zaaferowani codziennością spraw, sunęli wzrokiem po chodniku, lekko pochyleni do przodu.
Pierwszy opuścił bezpieczną przystań okna lew. Podniósł go mały chłopiec w niebieskich spodenkach, obejrzał dokładnie i schował do kieszeni.
Żaba trafiła się starszej pani, która nie była w stanie jej podnieść. Przesunęła tylko niespodziewany na swojej drodze przedmiot końcem laski bliżej krawężnika, żeby nikt na niego nie stanął.
Żurawiem zainteresował się czarny kocur sąsiadki. Pacnął go delikatnie prawą łapą, a że nie doczekał się żadnej reakcji, prędko stracił nim zainteresowanie.
Pingwin wpadł do koszyka z owocami kobiety w średnim wieku, która rozmawiała przez telefon. Niezauważony przez właścicielkę zakupów, powędrował w dalsze zakamarki osiedla.
Wzięła głęboki oddech i sięgnęła po samolocik. Chwilę ważyła go w dłoniach, przymknęła oczy i puściła w przestrzeń okna. Policzyła pod nosem do dziesięciu. Kiedy popatrzyła w dół, zobaczyła dziewczynkę, która mogła być w jej wieku. Nawet grzywka pod podobnym kątem opadała jej na czoło. Stała na chodniku i wyraźnie spoglądała w kierunku okna. Podniosła samolocik, który wylądował tuż koło niej i bez wahania go rozłożyła. Chwilę później wyraźnie literowała treść odkrytej wiadomości.
Znów spojrzała w kierunku okna i szeroko się uśmiechnęła. Amelia odwzajemniła uśmiech, nieco odważniej wychylając się zza firanki. Dziewczynka pod oknem wyraźnie na nią czekała. Nigdzie się jej nie spieszyło.