1
Drobne artefakty pobrzękują, pojękują i pogwizdują na łańcuszkach, które przymocował do skórzanych wykończeń habitu maszynowy adept kontemplujący krainobrąz: wielkie Pola, bynajmniej nie uprawne – puste Pola, choć pamiętliwe, na pewnym poziomie wciąż geometryczne.
Przestrzeń nad nimi jest przeklęta na dwa sposoby: albo wypełniają ją wilgotne miraże (powidoki, czasem posmaki doznań przebytych przez organizmy, których resztki skryte są pod warstwą zbrylonego mikroplastiku), albo unoszą się w niej ultradźwięcznie globusy jednolicie metaliczne.
Gdy w powierzchnię takiej kuli trafi bezpośrednio promień światła słonecznego – przebiwszy się w pierwszej kolejności przez grubą detrytosferę, a potem przez żerujące u spodu tejże warstwy kłęby nanoszarańczy – cichnie ona i odbija wiązki w taki sposób, że na Polach wyrysowują się symbole generowane z mnemozaklęć, pozostałych po ArCyfrze.
Maszynowy adept odbywa po Polach pielgrzymkę. Kontempluje te klątwy, owo dziedzictwo ArCyfry, która objawiła się jako pierwsza i jako pierwsza opuściła planetarną noosferę. Organ wzrokowy maszynowego adepta migocze, wiruje (odwzorowuje mnemonikę adepta: odśrodkowy ruch po rozwierających się promieniście archiwach – rdzeniach o barwie karotenu ukazujących się pomiędzy listkami irysowej przesłony), kompozytowe cielska nanoszarańczy unoszą się nad Polami na modłę ławic, tzn. tak, jak poruszały się liczne niegdyś stworzenia podwodne (spośród lokalnych zwierząt lądowych przetrwały te, którym udało się wytworzyć symbiotyczne relacje z grzybami pozwalającymi na metabolizowanie plastików. Niektórzy adepci sztuk organicznych twierdzą, że nie może tu być mowy o symbiozie – w swych analizach przedstawiają oni ocalałe dzięki zagrzybieniu gatunki jako zupełnie ubezwłasnowolnionych zbieraczy bogatej w mikroplastik gleby, z którymi grzyby, owszem, dzielą się energią, ale udostępniają im jej jedynie taką ilość, jaka potrzebna jest na utrzymanie podstawowych funkcji życiowych. (Bezdenne noce spędzone przy ciepłym świetle promiennika, które odstręcza zagrzybiałych glebożerców; niebiański szmer przepływających przez ciemność rojów nanoszarańczy…)).
2
Adept sztuk organicznych drapie się w zamyśleniu po srebrzystym silikonaskórku policzka. Wśród ciasnych włókien przyrządu krosnopodobnego wije się przesadnie muskularna, homunkularna tkanina organów. Adept zasiał w niej bulwiątka cierpienia. Mięso jest żyzne: formuje się bólwa.
Kolista komora starej tkalni* ukoronowana jest kopułą o przeźroczystej, wpuszczającej dzień nasadzie; opiłki zdrapanego silikonaskórka zezłacają się w świetle, gdy uśmiechnięty adept strzepuje je spod paznokci.
* Z kręgosłupowych dysków zewnętrznych adeptowi udało się wydostać migawki następujących tkanych tu niegdyś stworów:
Sprzężony z instrumentem muzycznym anioł o mackach zabezpieczonych elementami pancerza,
Dłoń w kajdany wewnątrz słonecznego ognia zakuta,
Kwiatostan, otwierający się tyleż płatkami, co posiadającymi władzę nad wiatrem ramionami,
Krwawiące ucho kukurydzy z sercami zamiast ziaren,
Bizantyjski system zbrojeniowy wymuszenie zawieszony w niebie,
Wysunięty z fazy czworonóg,
Przeciwteleportacyjny duch leśny dwuspustowy o podbitym basie,
Organ do robienia twarzy,
Kaplica gardzieli,
Skrzelpunk.