Stowarzyszenie Miniaturowych Zastaw i Sreber Stołowych niniejszym oświadcza, że nie życzy sobie więcej deprecjonujących komentarzy pod adresem łyżek, widelców i noży, jak również pater, mis, talerzy, waz i filiżanek, obsługujących codziennie z największym oddaniem i zaangażowaniem jadalnie lalek, bawialnie pluszowych zwierząt oraz bary plażowe Lego.
Stowarzyszenie domaga się należytego szacunku zarówno dla frakcji szklanej, jak i porcelanowej, których ciężka praca sprawia, że miniaturowe obiady odbywają się elegancko, smacznie i zgodnie z planem. Właśnie dzięki nim plastikowe kurczaki, gumowe jabłka i polimerowe lody pysznią się w zminiaturyzowanych półmiskach, owocarkach i salaterkach ku uciesze licznej dziatwy. Członkowie stowarzyszenia pragną podkreślić, że zajęcia, których codziennie się podejmują, sprawiają im niemałą satysfakcję i w żadnym wypadku nie chcą porzucić swoich obowiązków. Domagają się jednak ukrócenia zawstydzających zdrobnień (np. misunia, łyżeńka, kieliszeczek) i epitetów (np. maciupci, lilipuci, mikry) oraz kolokacji tychże (np. lalusiowate widelczyki, słodziutki kubeczunio, tycia filiżanusia). Pragną przypomnieć, że miniaturowe widelce wykonane są z najwyższej klasy materiałów, a cechująca je wytworność i umiejętność kunsztownego zdobienia stołu oraz niezaprzeczalna obecność na obrusach najznamienitszych rodów lalkarskich nie uprawnia do nazywania ich „lalusiowatymi”. Na to zgody nie ma, nie było i nie będzie.
Czy ktoś w tak jawny sposób lekceważy zastawy i srebra stołowe, które znajdują się na niższych jeszcze stopniach skali miniaturowej? Czy krytykuje nanołyżki, którymi pierścienie benzenu i cząsteczki wody spożywają swoje codzienne zupy elektronowe i kwarkowe puddingi? Czy znalazł się śmiałek, co pożałował bakterii posiłku i wyśmiał mikrosztućce, za pomocą których spożywa ona swój mikroobiad, łakomy kąsek pozyskany z porcji makroobiadu upuszczonej przez nieuważnego człowieka przez lata tkwiącego w błędnym przekonaniu o prawdziwości tzw. „zasady pięciu sekund”? O, nie, drodzy państwo. Z bakterii nakładającej zwinnym ruchem rzęsek swoje danie na mikrotalerz nikt nie śmie drwić, a o jej rodzinie i przyjaciołach nadciągających na mikroucztę ze żwawą rotacją flagelli nawet nie wspomni, chyba że z życzliwością. I wreszcie, czy istnieje persona otwarcie ośmieszająca pikoszklanki i femtomiski? Już sam majestat naukowej nomenklatury wybija z głowy wszelkie kpiny i zgryźliwości. Atomy mogą bezpiecznie i godnie zajadać się swoimi pikolunchami i femtodeserami, wiedząc, że ich kuchenne utensylia nie staną się obiektem nikczemnej potwarzy.
Ufamy, że nasz gorący apel zilustrowany jakże plastycznymi, zaczerpniętymi z codziennego doświadczenia przykładami przywróci należyty szacunek wszystkim sztućcom i zastawom, bez których nie odbyłby się ani jeden z miniaturowych obiadów. Drogie dzieci, nie drwijcie z imbryka, w którym pluszowe misie parzą popołudniową herbatę. Dorośli, pokazujcie swoim pociechom, jak z estymą wypowiadać się o paterze dla lalek i minikarafce. Mili entuzjaści Lego, kieliszki stojące na barach z klocków są równie ważne jak te, które połyskują szklanym blaskiem w waszym kredensie. Na koniec niech zabrzmi hymn naszego stowarzyszenia. Odśpiewajmy wspólnie pierwszą zwrotkę: Nie rzucim stołów, skąd nasz ród, nie gdy czas obiadowy. My sztućców naród, naczyń lud, zestaw miniaturowy.