— Babcia!
Toń oceanu milczy i spluwa przed siebie starymi wyziewami dna. Poobiedni, słodkawy wodorost zaległ jej w przełyku i drga niczym słoma na wietrze.
— Babcia!
Ocean zbliża się i gładzi toń ręką wyprostowaną i łagodną. Wie, że jest obrażona za nazywanie jej „zbyt głęboką” i „niedostępną”. Ocean wie, że przesadził i chce załagodzić sytuację. Toń krzywi się i szatkuje powietrze ostrym wirem, który wprowadza mocnym strumieniem do przełyku. Ocean odsuwa się i smutnieje.
— Babcia!
Toń dusi się, rozpływa i wygasa. Staje się płycizną, czego nie potrafi pojąć Ocean.
— Powiedz, kiedy będzie wisienka i czy dzisiaj smażona, tłuczona, faszerowana!
Do rekinka zbliża się morska babula z zawiniątkiem w ręce. Jest zdziwiona poczuciem płytkości, która ją otacza. Niepokoi się. Jej ciało zaczyna drgać jak słoma na wietrze.
— I najważniejsze, Babcia! Czy ty mi jej nie nadgryzasz, nie nabłyszczasz, nie grawerujesz?!
Babula odwija ze skorupki świeżą wisienkę, która lśni czystością i podchodzi bliżej rekinka.
— Powiedz no tylko! Wiesz przecież, że oprócz wisienki nie mam nic.
Babula kiwa, by rekinek otwarł szeroko paszczę i wkłada do niej dojrzałą wiśnię.
— Pamiętaj, że jak zjesz mi wisienkę… – rekinek połyka owoc – …to ja zjem ciebie.