w pustych żeberkach kaloryfera
bulgoce
szmer podnieconych wrzaw
a każda wrzawa
to giętka szuflada
jednej z trzydrzwiowych szaf
ul spódniceń i spodzień
(oj wcześnie zachodzi
słońce rozlistopadowione)
Adela pąsowieje pod lampą
jak dumna żółwica
lecz marznie
bez pończoch swetra szalika
zapuszkowana w terpentynie
pod prąd, pod prąd!
płynie
w setce życzliwych obłoczków pary
Adelo! wołamy
Adelo czy ci nie zimno
akt może być ubrany
w pstrokate kubraczki
surduty i fraczki
skarpetka sweterek
wełenka moherek
Adelo! wołamy
A d e l o a k t m o ż e b y ć u b r a n y
a my nie musimy
chuderlawe
szprociny