Pierwszą rzeczą, która przykuje twoją uwagę, będzie jego szklany kołnierz, w którym rozprowadzony został bursztyn niczym rdzawy koktajl mieniący się w słońcu. Deligamento del sompo!
Jaki jest ciężki! Bursztyn osadza się na jego obojczykach i podskakuje przy większych połykaniach. Tworzy też malusieńkie siniaki, które fioletowieją i błyszczą się w słońcu. Kołnierz przypomina rodową pamiątkę, jakby był rozbudowaną broszką rodzinną, a dzieci skłania do lizania, bo mieni się i kusi. Ni to do przyglądania, ni to do przeglądania.
— Bezużytello! – słyszy często z ulicy, ale gdy obraca się za siebie, ktoś zasłania twarz lub wywraca oczami, dając do zrozumienia, że nie ma związku ani z kołnierzem, ani z opinią na jego temat.
W przeszłości poznaje dziewczynkę, która zjada lustra i jest w tym naprawdę dobra. Pochłania niemal wszystkie kosmetyczne lusterka swojej mamuni, lusterka samochodowe tatusia, wgryza się też w lakierki cioci Mendehy, przy okazji rejestrując nosem jej niezwykle przyjemny zapach stóp. Dziewczynka połyka lustra, bo chce zachować swój obraz, nie oddając go przedmiotom.
Pierwszy raz on zobaczy ją na przystanku tramwajowym, gdy ssie swój telefon komórkowy, który wciąż uruchamiany przez jej język, wyświetla popołudniową godzinę. Dziewczynka, zauważając jego błyszczący kołnierz, szybko wdrapie się na jego plecy i zacznie się przeglądać w bursztynie. Zaraz potem przyssie się do jego struktury bez pytania. Mężczyzna od razu zgodzi się na tę sytuację.
– Użytello? – nagle usłyszy za sobą głęboki głos i obróci się gwałtownie, by złapać wzrokiem osobę, która zadała pytanie.
Przed nim stanie kobieta bardzo wysoka, jakby na szczudłach, a gdy otworzy szeroko oczy, wpatrując się w niego intensywnie, będzie miała wzrok stokroć bursztynowniejszy niż jego kołnierz. Jej kruczoczarne, ruchliwe i pobudliwe włosy oplotą jej skronie i łuki brwiowe, jakby była małpoludką. On nie zdąży odpowiedzieć, bo odezwie się dziewczynka, która na chwilę się odessie:
— Ten kołnierz to bezużytello! Odbijam od niego sensy we wszystkich lustrach, które mam w brzuchu.
— Nie boli pana szyja? – kobieta wciąż wpatrywać się będzie w mężczyznę, ignorując dziewczynkę, która wróci do ślinienia bursztynowego kołnierza.
On bardzo powoli odezwie się, szukając swojego naturalnego tonu głosu:
— Zawarłem pakt z szyją. Zapisałem się na masaż gruzem. Pani Fezonia gładzi mój kościec, a potem staje nade mną i rzuca we mnie odłamkami ulicznymi, które zwożą do niej budowlańcy. Panowie nazywają się Wikeczczi, Kosmetik i Szczydef. Oni jej ten gruz podają bezpośrednio do rąk, by uszczknąć trochę jej blasku, by ukraść wygłodniałymi spojrzeniami jej blady kolor jej skóry, aż im potem zajdzie na oczy, powieki i ledwo wracają do pracy. Za gładko widzą, za gładko obywają się z architekturą i nie umieją decydować.
— To faktycznie bezużytello. Pan cierpi i znosi ból, by jakaś anemiczna masażystka miała pracę, a budowlańcy zachwyt, przez który nie pracują. Bezużytecznie nadwyręża pan szyję. A ta mała pijawka to rozumiem sytuacja przejściowa? Ona panu tworzy chwilowe użytello z kołnierza!
Kobieta uśmiechnie się i podejdzie blisko jego twarzy. Ustami owinie się wokół jego szyi, lekko ją podgryzając. Bierne ciało mężczyzny zadrży w głębokim orgazmie. Dziewczynka zdenerwowana sytuacją, spadnie na chodnik i krzyknie przeraźliwym piskiem:
— Bezużytecznie zjadam i ślinię lustra! Precz, Wampirzello!
Kobieta odłączy usta od szyi mężczyzny i odpowie cicho dziewczynce:
— Będzie użytek z tej szyi, nie dam jej dłużej cierpieć. A pani Fezonia od gruzowego masażu to moja siostrzyczka. Mniam!
Dziewczynka jednym gwałtownym ruchem otworzy swoje gardło, wyjmując lustro z rodzinnego przedpokoju, które połknęła miesiąc temu. Wampirzella zostanie wessana w jego odbicie i przepadnie w stercie sensu. Na bruk upadną tylko jej bursztynowe gałki oczne, które mężczyzna pośpiesznym ruchem schowa do kieszeni.
— Bezużytello! – szepnie dziewczynka i przybije piątkę z mężczyzną.
Periparello con trotto.