Rzekł Mój Mol Ukochany.
— Co? Bo nie dosłyszę? – zapytałam, skondensowana na wysłuch.
— Powtórz – mruknął z poświstem zębowym.
— Pytam, czy czytasz książki? – zagrzmiałam wprost oskarżająco do wymądrzania się.
— Nie czytam, bo nie mogę – odparł natarcie Mol Ukochany dziś narapowany, o czym dowiem się dopiero potem.
— A co ci przeszkadza w tym mogę, bo nie mogę? – drążyłam nadal w ciekawości dociekania wycieku poza obręb konieczności.
— Zmęczenie – pada lakoniczność przed kolanami Mola Ukochanego.
— Jak to… zmęczenie? – brąbowałam w głąb głęba.
— Czytam kilka stron i czuję się tak zmęczony, że natychmiast muszę przerwać.
— Boże kochany!!! – załamałam ręce. Jakiż to biedaczny cielestny stwór. — To po przeczytaniu kilku stron odłóż książkę, wyjdź na spacer albo pogimnastykuj się, zrzuć zmęczenie i powróć do ksiąg. Porapuj, a staniesz się człowiekiem narapowanym, uratowanym, udrapowanym, napompowanym, UFFFF.
— Tak się nie da… Jestem zmęczony i nie mogę ani czytać, ani się narapować. Od razu mam UFFFF – powtarzał jak mantrę Mol Ukochany.
— Moll dur moll dur moll dur dur. Rap pap narap drap pap rap. Gra muzyczka na rapyczka. Prap na pap w Dur – moll pompa trap. Sekunda mała mojej wytrzymałości drga. Słyszysz? – zwróciłam się wprost do gęby Mola Ukochanego. — Rozumiem, nie możesz się ruszyć, bo osmalisz sobie skrzydełka i płachetkę – dodałam jako oczywistość głęboką głęba.
— Notuj – parłam, zrozpaczona wypaczonym Molem Ukochanym w rozgaworze rozkrzaczonym; nara, powany będziesz później, cześć.
Rapapapara taka z ich porobiła się para
rabarbarowa wodna sol o mija gar
od nieróbstwa narapu skwaśniała
na par leży na para pecie nie pal nie pal
pa ra ra nara para mol Mol Mol Mój
konwersuj wespół w akompaniamencie ze mną
follow me się słowotłukiem
słowogłębem słowo live
zacznij od słowa a rozpocznie się rozmowa
narapuję cię od nowa
napompuję inne słowa
w balon pustych fikumiku
abyś stała się bezkompromisowa
w nocy siedzisz jak ta sowa
nad książkami i bez słowa
do mnie ani mru mru rap narap o wa ny ach ty
nara mówisz już od progu
narapuję ci do uszka aby główki puszka
wypełniła się spokojem i olejem ślęcz nade mną.
— Daj mi odpocząć, daj żyć – Mol Ukochany padł jak człowiek narapowany do cna.
— Ot i co – rapnęłam się w na, czyli narapnęłam się i guz wyrósł nagle na głowie mej.
Zdziwiło mnie to bardzo, bo od pukania się w głowę Mol Ukochany nic ani guza, ani puk puk.
(Opis postaci kobiecej) Ukochana Mola Ukochanego to: stać po wszystkim i tak na okrągło. Postać by chciała czasami – my sami – woła, a czasami sama się zachwyca sobą. Po wszystkim stąpa stępa i zwalnia, aby po stać po wszech czas w. Lubi, bo koniec alfabetu. No, prawie.