Jestem łysy od roku i dwóch miesięcy. Eliminowanie włosów i nicość czaszki stały się moimi orderami myślowymi, noszę je dumnie w głowie, a problemów mam na głowie zero.
Ostatnio usłyszałem jednak o czymś takim jak „rapownica” i to zwróciło moją uwagę głównie dlatego, że swoim landrynkowym głosem opowiadała mi o niej Maluta Sebdziakinda, w której kocham się od szóstej klasy podstawówki. Maluta też jest łysa, a kształt jej czaszuni jest dokładnie taki, jak jej szczupłe kolano. Zajebiście gładki łagodziando-land. Kocham jej twarz bez brwi i kolczyk w języku w kształcie maliny, czasem marzę, by odbiła mi go na szyi, by stemplowała mój przełyk, że niby takie maliny mi przechodzą pod skórą, kurwa.
We wtorek poszliśmy do Stefka, naszego fryzjera osiedlowego, który tnie wszystkich punków i ma uznanie także wśród raperów. Przychodzi do niego również bandzior znany jako Fikas i to nie byle kto. Jest głównie znany z łamania nosów starymi opakowaniami po danonkach. Podobno umieszcza w nich nosy ofiar, łapie w garść ściśniętymi palcami i wykręca na lewo i prawo. Przejebany jogurpan!
No, ale wróćmy do akcji u fryzjera. Wchodzimy z Malutą do salonu Stefka, który zakupił miesiąc temu rapownicę, i oczom nie wierzymy. Wygląda jak suszarka, ale na końcu ma ostrze piercingowe, z którego wydobywa się rap. I to tak powykręcane słowa, że ciężko powtórzyć, ale mistrzowskie. Maluta podbiega do rapownicy i pyta, jak to działa, jej usta biegają w różne kierunki, widać, że ma fazę. No i Stefek się wynurza, na głowie ma kaptur, jak zawsze, zagaduje:
— Siamano, przyszliście się narapować?
Maluta odpowiada:
— Ej, jak to działa?
— No bierzesz rapownicę i tatuujesz sobie na łysinie wybrane włosy w kształcie słów. Ona ci sama narapuje fryzurę.
Podchodzę zajarany, nigdy takiego czegoś nie słyszałem. Oboje z Malutą gładzimy się po czaszkach.
— Kurwa, robię! – odpowiadam nagle i siadam na obrotowym fotelu. Patrzę uważnie na Malutę, która spogląda na mnie z podziwem, podchodzi do mnie i nagle do ucha szepta mi: „Wow”.
— Ale wiecie, to rapuje wam prawdę o was samych. Ja na przykład mam na głowie coś odnośnie do mojej sytuacji z Malutą. Obczajcie.
Stefek zaczyna się głośno śmiać i ściąga kaptur. Na jego głowie widzimy wytatuowane loki ukształtowane w tekst:
Czekałem na tej stacyjce na ciebie,
gdzieś od północy.
Gdy zobaczyłem w końcu te zimne i podkrążone oczy,
w głowie szukałem słowa, które jeszcze nas zjednoczy.
Dobrze wiedziałem wtedy, że już wszystko,
Wszystko się kończy[1].
Zatkało mnie, a Maluta nagle wyszła, kurwa. Uderzyłem pięścią w rapownicę, która wytatuowała mi na palcu środkowym „wow”.
[1] Fragment pochodzi z utworu Nas już, autor: Kiełas.