Skip to content
Menu
Gazeta musi się ukazać logo
  • Pamiątken
  • Idea
  • Redakcja
  • Kontakt
  • Zdrapka
Gazeta musi się ukazać logo

Archiwa

Kategorie

Marvin i ja

Opublikowano 28 sierpnia 202128 sierpnia 2021

Kiedy rozkleiłem powieki, zobaczyłem Marvina siedzącego na parapecie w pozycji kwiatu lotosu i gapiącego się przez okno prosto przed siebie. Wpatrywał się w punkt w przestrzeni, a jego gałki oczne pozostawały nieruchome nawet wtedy, gdy spojrzałem mu prosto w twarz, żeby sprawdzić, co się dzieje. Zerknąłem na cyfrowy zegar stojący na telewizorze. 

– O nie, już pierwsza! Marvin, musimy lecieć, bo spóźnimy się na samolot! Lot za niecałą godzinę!

Marvin ocknął się i ze stoickim, wręcz niepokojącym, spokojem zszedł z parapetu i włożył swój granatowy, wysadzany cekinami, jednoczęściowy kombinezon z weluru. Nie wiem, gdzie znalazł energię, która pozwoliła mu teraz medytować, zważywszy na to, że do piątej nad ranem oglądaliśmy w telewizji wyścigi żółwi. Turniej zwyciężył Bertie – żółw lamparci, który niegdyś pobił rekord Guinnessa, zdobywając tytuł najszybszego żółwia świata. Granatowy dywan wyścielały rozrzucone resztki popcornu – na takim tle wyglądały jak gwiazdy na nocnym niebie.

Staliśmy w kolejce do odprawy; spostrzegłem, że Marvinowi wystaje z ucha żelek dżdżownica. 

– I co, nie udało się? Lepiej schowaj tego żelka, wzbudzisz podejrzenia u ochrony lotniska. W najlepszym razie narazisz nas na śmieszność.

– Nic z tego. Zmiana ciśnienia w uchu wywołana wysokością, na którą wzbije się samolot, umożliwi mi zassanie tego robaczka! – odparł zdecydowanie. 

– Ile razy już to próbowałeś? – zadrwiłem znudzony tą teorią.

– Uwierz mi, kilka razy mi się to udało! Raz nawet miałeś okazję to zobaczyć, ale jej nie wykorzystałeś, bo nie byłeś w stanie odkleić nosa od komputera – odrzekł z wyraźną pretensją w głosie.

– Ile razy będziesz mi to wypominał? Trzeba było to nagrać. 

Chociaż zgrywałem sceptyka, to w głębi duszy mu wierzyłem. Twierdził, że potrafi zassać żelka dżdżownicę poprzez wytworzenie podciśnienia w uchu w taki sposób, żewyjdzie przez dziurkę nosie, pokonując drogę przewodu słuchowego. “Tego da się nauczyć, to nie jest jakaś moja wybitna zdolność, chociaż, rzecz jasna, to ja odkryłem tę metodę” – powtarzał. “Pokażę ludziom, jak to robić, to będzie przełom. Wystarczy tylko odpowiednia technika i odpowiedni żelek – najważniejsze, żeby był gładki i nawilżony śliną, bez tej kwaśnej posypki” – zwykł mawiać. 

Właśnie przystępowaliśmy do odprawy. Bagaż podręczny Marvina okazał się za duży, ale nie chciał go oddać do luku bagażowego samolotu i zapłacił za bagaż rejestrowany. 

– Tu są żelki. One są zbyt cenne! Muszą być ze mną! Nie oddam ich, nie będą walały się z jakimiś torbami pełnymi brudnych ubrań! – gadał uparcie.

– Proszę pana, pańskim żelkom nic nie grozi, zadbamy o nie – przekonywała obsługa lotniska.

Nic z tego, Marvin postawił na swoim i zabrał walizkę z żelkami ze sobą. 

– Tu będą bezpieczne – szeptał, głaszcząc torbę. Żelek wciąż wystawał z jego ucha.

W końcu znaleźliśmy się na pokładzie samolotu i za moment wystartowaliśmy. Lecieliśmy do Palo Alto, gdzie Marvin miał zademonstrować swoją technikę zasysania żelków uszami i poprowadzić specjalistyczny kurs jej poprawnego zastosowania. Mieliśmy prowadzić prelekcję w hotelu Diamentowa Jaskinia, gdzie czekały na nas zarezerwowane pokoje. W restauracji hotelowej sprzedawano frytki w kształcie funkcji tangens, zwane frytkami tangensowymi. Too podobno ichniejszy rarytas, a ja byłem głodny i miałem dość jedzenia żelków kolejny tydzień z rzędu. 

– Nie wiem, po co musiałeś brać aż całą walizkę – warczałem zezłoszczony na Marvina. 

– Powtarzałem ci to tysiąc razy. Im więcej podejść do eksperymentu, tym większe prawdopodobieństwo potwierdzenia hipotezy! Każdy żelek to krok do osiągnięcia celu. To będzie przełom, uwierz mi – obwieścił dumnie któryś raz z rzędu, patrząc mi prosto w oczy.

Kilkadziesiąt minut po starcie postanowiłem uciąć sobie drzemkę. Kiedy wkładałem zatyczki do uszu, żeby zagłuszyć hałas, Marvin zaproponował żelki zamiast nich. Przewróciłem oczami i odmówiłem. Po kilku minutach zasnąłem, byłem niewyspany po nocnym seansie wyścigów żółwi. 

Obudziłem się lekko zdezorientowany, ponieważ ktoś mną potrząsał, próbując mi coś dosadnie zakomunikować. To był Marvin – żelek dżdżownica wydostawał się z jego nosa, jakby był żywym, pełzającym stworzeniem.

– Tony! Udało się! Sukces! Mamy to! – krzyknął nosowym głosem z powodu zatkania nozdrza żelkiem.

– Mamy to! – wrzasnąłem rozradowany.

człowiek z azbestu

Człowiek z azbestu – nie z marmuru, nie z granitu, nie z żelaza. Nie ma stałego środowiska, żyje poza marginesem zdrowej tkanki. Jego przysmakiem jest eternitowy gruz.

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Warte uwagi

  • Facebook
  • Instagram
  • Grupa Brzuch
  • Główna
  • Instagram
  • Facebook
  • Polityka prywatności
©2025 Gazeta Musi Się Ukazać – Cyfrowy art-zin | Powered by SuperbThemes
Ta strona używa cookies. Czytaj więcejUstawienia cookiesZgadzam się
Polityka prywatności

Privacy Overview

This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are as essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary
Always Enabled
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
SAVE & ACCEPT