Skip to content
Menu
Gazeta musi się ukazać logo
  • Pamiątken
  • Idea
  • Redakcja
  • Kontakt
  • Zdrapka
Gazeta musi się ukazać logo

Archiwa

Kategorie

Hale pełne kart

Opublikowano 30 czerwca 202224 czerwca 2022

W różnych tematach najlepiej przechodzić do sedna sprawy bardzo dosłownie. Może nie do końca aż tak dosłownie – z marginesem błędu zrozumienia oczywiście – ale życie nauczyło nas, żeby bardziej ostrożnie niż na odwrót.

Czasem też tak trudno, ale jakby łatwo przyznać się do faktu, że nie mamy pomysłu. Że jesteśmy balonikiem, pustym pudełkiem, przestrzenią kosmiczną jednorazową. Ale wtedy właśnie ta dosłowność przychodzi nam z ratunkiem, jest szalupą ratunkową. Kółkiem dmuchanym na przestrzeni morza beznadziejności. Więc jeżeli nie myślisz, po prostu opowiadaj. Tak jak było!

W taki też sposób dzisiejsza rzecz będzie o wspomnieniach karcianych, hazardowych, bo przecież echa przeszłości, wspomnienia najcudniejsze to najlepszy temat. Echolandy, bo tak to chyba leciało, to niesamowita podróż myślowa po odgłosach powtarzających się zwykle na co dzień. Sposób zdecydowanie sprawdzony -– bo naoczny i nauszny – a poza tym to całkiem przyjemnie jest cofnąć się o jakieś kilka, kilkanaście lat i powspominać nie-najlepsze-stare czasy. Owszem, mogłoby być o domkach z kart, ale to nigdy nam nie wychodziło, po prostu nie opanowaliśmy patentu. Tak też bywa. Chyba też nie należymy do osób zbyt cierpliwych, ale nie każdemu cierpliwość jest pisana.

Na tapecie stawiamy grę w wojnę. Samozwańcze zasady, odwaga, smak porażki albo satysfakcja ze zwycięstwa, tak to życie kształtowało się poprzez przerzucanie się wzajemne kartami, bo w końcu: wyższa na stosiku wygrywa. Chyba że ma się dżokera, to wiadomo, że cały świat jest wygraną. A jak to w branży bywa – rozgrywki prowadziłam bardzo namiętnie, ekscentrycznie, niejednokrotnie nieczysto, jednak tu nieistotna była podróż. Istotny był cel, a jaki cel, to oczywiste. Podglądanie kart, bardzo proszę! Udawane zdziwienie, że przypadkiem wzięło się nie tę kartę, którą trzeba było, oczywiście! Prawdziwe życie nigdy nie jest też uczciwe, wzorce przekazane. Talia wygrana. Nie przetasowane. Teraz tasujesz ty (bo ja nie potrafię).

A jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po nieskończonych godzinach spędzonych na przerzucaniu się kartami chcieliśmy w końcu spróbować czegoś nowego – bardziej ekscytującego, mniej losowego (życie bywa przewrotne i nie zawsze wszystko opiera się na ślepym losie!!!), taktycznego. Słowem: gry zaawansowanej. Z pomocą przyszła nam gra znana każdemu wyjadaczowi karcianemu, a jaka, to jasne: makao, makao i po makale! (Nie ukrywamy, że skusiła nas do niej przede wszystkim nazwa jako entuzjastów napoju, rym makao-kakao, totalnie przepadliśmy – najpierw za przepysznym tytułem gry, sama rozgrywka była gdzieś na końcu.) Na zdrowie!

Z tą grą jest jeden problem: da się grać w nią tylko w kręgach sobie znanych, gdzie nauka pochodzi od jednej osoby. Każda bowiem grupa, rodzina, zgromadzenie mniejsze lub większe, posiada swoje zasady. Szkic rozgrywki oczywiście pozostaje ten sam. Ale te drobne, najdrobniejsze różnice (czy król kier daje pięć kart w prawo czy lewo?) przekonały nas do tego, żeby jednak z makao nie wychodzić poza własny dom. Nie chcielibyśmy przecież wracać do czasów wojny, czyż nie?

Gra jaka jest, każdy widzi, więc też nie do końca poczuwam się do obowiązku tłumaczyć wszelkie zasady. Czym można się podzielić, to na pewno ostrzeżeniem: karty między palcami nie mają miejsca! Jakaż to okrutna była kara za przegraną grę! Równoległa zasada: gdy przychodzi bardzo delikatny moment rozrywki (ktoś, kto powinien wygrać, przegrywa), zasady gry można nagiąć. Tak na potrzeby chwili. Impresjonizm. Bo gra w karty to sztuka, rzecz jasna.

Wstyd nam trochę przyznać, że nie znamy zasad innych gier. Chociaż przewijały się przez nasze życia różne, nie sposób było nam zapamiętać. Tu i teraz przyznajemy: po prostu nas tego nie nauczono. Cała terminologia pokerowa, strity, karety – to budzi w nas lekki niesmak, przecież brzydzimy się hazardem i wszystkiego, co z nim związane. Chyba że gramy w makao. O pieniądze plastikowe. Na naszych zasadach.

Aleksandra

Aleksandra — najbardziej lubi rzeczowniki kończące się na -ść. Im bardziej jest coś zielone, tym lepiej, chyba że mowa o skoszonej trawie. Jeżeli siłą napędową statku kosmicznego miałaby być piosenka, to byłby to dream pop, który spełnia marzenia, kolekcja kociej sierści, czarnego tuszu i pustych kubków po kawie (koniecznie z łyżeczkami). Krótko i zwięźle nie bywa prawie nigdy, a jeżeli masło orzechowe, to tylko gładkie.

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Warte uwagi

  • Facebook
  • Instagram
  • Grupa Brzuch
  • Główna
  • Instagram
  • Facebook
  • Polityka prywatności
©2025 Gazeta Musi Się Ukazać – Cyfrowy art-zin | Powered by SuperbThemes
Ta strona używa cookies. Czytaj więcejUstawienia cookiesZgadzam się
Polityka prywatności

Privacy Overview

This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are as essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary
Always Enabled
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
SAVE & ACCEPT