Skip to content
Menu
Gazeta musi się ukazać logo
  • Pamiątken
  • Idea
  • Redakcja
  • Kontakt
  • Zdrapka
Gazeta musi się ukazać logo

Archiwa

Kategorie

traktor

Emocjonalne warkocze traktora

Opublikowano 10 grudnia 201910 grudnia 2019

Kiedy budujemy nowy dom, jeszcze jeden nowy dom, naszym przyszłym, lepszym dniom, to się cieszę. Zawsze się wzruszam. Każdy Muranów, Mirów, Mokotów, Żerań to osobna łza, chociaż osobiście nigdy tam nie byłam. Zawsze, gdy zachęcam do wzięcia się do pracy, to mówię: „do roboty” do rytmu, którego oczywiście nikt poza mną nie jest w stanie usłyszeć, gdyż fraza ma tylko trzy sylaby.

Kiedy w słoneczny ranek idę i rośnie nam dziś Polska jak wiosenny łan, to naprawdę się z tego cieszę i chce mi się, i szanuję, i mam tyle współczucia i empatii aż do złamania serca. Jestem tam i tu. Mam zrozumienie w takim stopniu, w jakim możliwe jest przeżycie w duchu dawnej sytuacji z własnego życia, ale z doświadczeniem i dojrzałością, której wówczas brakowało. W myśli ta sytuacja może być re-przeżyta idealnie. Zamiast upokorzenia — moralne i werbalne zwycięstwo. Zamiast pchania się i trwania w pożałowania godnych sytuacjach — prowadzenie siebie z najwyższym poszanowaniem własnej osoby i ze świadomością własnego zdania. Sytuacje, które swego czasu trzeba było odchorować, mogę przejść jeszcze raz kadr po kadrze, w każdym wreszcie rozumiejąc kompletnie, co się wydarzyło. Z czułością ratuję dawną siebie.

Szkoda, że to taka retroaktywna wiedza. Przez teraźniejsze nędzne sytuacje pewnie też będę w stanie tak przeprowadzić się za rękę dopiero później. Chociaż czas przepracowania jest szybszy — nawet do kilku godzin (a nie kilku lat) — to i tak doraźna użyteczność niewielka.

Toteż ostatnio na codzienne święto pracy tak bardzo chciałabym być Richardem Corym. Chociaż ja pracuję w jego fabryce.

Ale przedwczoraj, kiedy zasypiałam, to przypomniałam sobie scenę z Titanica, choć samo to hasło wywoławcze odbiera wszelką powagę. Jestem pewna, że nie ma jej w ogóle w twojej świadomości, bo trwała jedno ujęcie i nawet jeśli teraz sobie ją przypomnisz, to nie wywrze na tobie specjalnego wrażenia. Ale kilka sekund przed zaśnięciem jest ona w stanie przejąć całe trzewia grozą, przedśmiertnym przerażeniem. Scena, gdzie dwoje staruszków leży na łóżku w kajucie, a po podłodze już rozlewa się wdzierająca woda. Nie słychać fonii, bo w tle jęczą rozdzierająco skrzypki. Ale twarze staruszków wyrażają jedno: fonia była i brzmiała jak woda — cicho, ale gwałtownie i niepowstrzymanie szumiąca/sunąca pod łóżkiem. Położyli się razem. Jeszcze było im dobrze przytulonym w łóżku. Ale usłyszeli początek swojej śmierci; chwilę później materac zaczął nasiąkać, pościel zrobiła się zimna, moment i to już nie była tylko wilgoć, ale podnoszący się poziom wody. Ściskali się na leżąco, jedno trzymało łokcie drugiego, zaciskali oczy. Woda zaczęła ich przykrywać, a oni się dusić.

Na kilka sekund przed snem to naprawdę nie do zniesienia.

Na kilka sekund przed snem myślę przerażona: czemu tak wybrali?! Czemu chociaż nie próbowali przedrzeć się na górę, do łodzi?! Oni nie wiedzieli jeszcze, że szalup jest za mało, że nie przebiją się przez tłum na pokładzie i że nie mają szans. Nie lepiej było zginąć, uciekając, przewracając się pod naporem wybuchającej zza drzwi fali? Prawie jak od strzału, taka śmierć od razu. Ale wybrali to przerażające słuchanie wlewającej się wody, wybrali stopniowe odczuwanie wzmagającej się, lodowatej wilgoci.

To mnie otrzeźwia, wspomnienie tej sceny. Znowu mogę patrzeć normalniej, od piwnicy aż po dach. A nie tylko w zapleśniałą, pełną pająków komórkę, z której droga prowadzi jedynie w jeszcze gorsze warunki.

Tego wszystkiego żal. Dobrych rzeczy, które nie mają materialnego zabezpieczenia, ani nie widać ich w żadnym przedmiocie, ani nie da się ich ucieleśnić. Bardzo łatwo je zdmuchnąć. Błahe grubiaństwo wydaje się silniejsze niż najlepsza nadzieja, najlepsze pragnienie wolnych dzieci, dzielnych dzieci, serca w górę, myślą świecić.

Ale ta z mozołem, cegła za cegłą, budowana dojrzałość, która pozwala przeprowadzać bardziej zamgloną mnie po pewnych ścieżkach i skraca czas oczekiwania na bezpieczną drogę przez sytuację, jest chyba jednak trwalsza. Tak myślę, sądząc po zasobnikach z poszczególnymi komponentami.

Dominika

Dominika „Kobieta-Pasikonik” Polok — urodzona, autorka, badaczka-samouk, świadek ulewy, która niespodziewanie podtopiła centrum miasta; niedobrowolnym punktem obserwacyjnym była sień dyskontu Biedronka.

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Warte uwagi

  • Facebook
  • Instagram
  • Grupa Brzuch
  • Główna
  • Instagram
  • Facebook
  • Polityka prywatności
©2025 Gazeta Musi Się Ukazać – Cyfrowy art-zin | Powered by SuperbThemes
Ta strona używa cookies. Czytaj więcejUstawienia cookiesZgadzam się
Polityka prywatności

Privacy Overview

This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are as essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary
Always Enabled
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
SAVE & ACCEPT